Od zawsze uwielbiała kwiecień. Był to doskonały miesiąc, w którym kwitły wiśnie. Ich ogród był obecnie cały różowy i Temari mogłaby przysiąc, że nawet temperatura była bardzo wysoka w tym roku.
Siedziała właśnie na werandzie i sięgała puchatym pędzlem, aby zmieszać dwa kolory. Blond włosy jak zawsze miała upięte w charakterystyczne kucki, a ubrania całe poplamione farbą. Przed sobą miała sztalugę z płótnem, na którym kończyła swój obraz, poprawiając małe detale.
— Musisz się skupić — usłyszała głos męża, który mówił do syna. — Inaczej ze mną nie wygrasz.
— Wygram, ojcze — odpowiedział zawzięcie Shikadai i ponownie ruszył pionkiem na planszy.
Temari patrzyła na grającego ojca z synem. Wyglądają prawie identycznie. Chłopiec jedynie po matce odziedziczył kolor oczu.
Usłyszeli dźwięk dzwonka i nim się spostrzegli, przez furtkę wkroczyła rodzina Uzumakich. Boruto, który był idealną kopią Naruto, od razu podbiegł do Shikadaia, a ten w ostatnim ruchu pokonał zdziwionego ojca. Na rękach Hinaty wierciła się malutka Himawari, która uśmiechała się, gdy tylko Temari podeszła bliżej aby powitać przyjaciółkę.
— Chyba jesteśmy za wcześnie — rzekł zakłopotany Naruto.
— Jesteście na czas — odpowiedział Shikamaru, wstając z siedzenia. — Tylko moja żona traci poczucie czasu, gdy bierze się za sztalugę.
— Przepraszam, za chwilę będę gotowa.
Temari odłożyła sztalugę na bok, razem ze wszystkimi przyborami. Nim zdążyła jednak wejść do domu, ryk drugiego silnika wydobył się na podjeździe.
— Wujek Sasuke! — krzyknął Boruto, który pociągnął Shikadaia w kierunku bramy. — Wujek Sasuke!
Nim Temari zdołała wejść do budynku, Shikamaru otworzył furtkę, a w ogrodzie pojawiła się rodzinka Uchiha.
— Cześć chłopaki — przywitał się Sasuke, u którego boku znajdował się niziutki chłopiec.
— Tachi! — odezwał się Shikadai i wyciągnął rękę do chłopca o hebanowych włosach. — Właśnie skończyłem grać w shougi, chcesz zagrać?
Temari patrzyła z zadowoleniem, jak chłopcy się dogadują. Na samym końcu zobaczyła Saradę i Sakurę.
— Pomóc ci w czymś? — zapytał Shikamaru, przystając za plecami żony.
— Z całą pewnością jest wiele rzeczy jeszcze do zrobienia — zaśmiała się. — Jednak mamy już gości, a ty powinieneś nadrabiać zaległości.
Shikamaru przewrócił oczami, pocałował policzek żony, a później zaprosił wszystkich do środka. Temari uśmiechała się widząc zadowolone twarze przyjaciół. Cieszyła się przez wszystkie lata, które razem przeżyli. A później, spoglądając na fotografię rodzinną, stwierdziła, że dobrze było zaryzykować i w wieku nastoletnim tutaj przyjechać.
W końcu Projekt Konoha był jej najlepszą inicjatywą życia.
Od K: Tadam! Pozostawiam epilog Projektu i cieszę się niezmiernie, że w ciągu weekendu udało mi się zakończyć dwa opowiadania. Dziękuję za uwagę i poświęcony czas na czytanie tego dość krótkiego dzieła. Trzymajcie się i bądźcie zdrowi, bo to w życiu jest najważniejsze!
Woah! Na prawdę podziwiam Cię. To ile już historii zakończyłaś nie mieści mi się w głowie i z każdą kolejną patrzę na Ciebie z coraz większą zazdrością. Mam nadzieję, że i mi uda się niedługo zacząć coś dłuższego i... skończyć :D
OdpowiedzUsuńTa historia wyjątkowo skradła mi serce, w końcu była o Shikamaru i Temari. W dodatku w klimatach mafijnych, świecie rzeczywistym. No po prostu uwielbiam! Żałuję jedynie, że tak szybko się skończyło, bo o tej parze mogłabym czytać nieskończenie wiele rozdziałów - zupełnie jak w operze mydlanej :D
Już nie mogę się doczekać co dalej dla nas szykujesz.
Pozdrawiam!!
No urocza, jedna, wielka rodzina... Nic dodać, nic ująć... Kocham to opowiadanie i cieszę się, że zakończyło się takim happy endem! ♥
OdpowiedzUsuń