poniedziałek, 31 października 2022

Rozdział 4

 
Tajemnica


Bramę posiadłości przejechała wraz z umówionym terminem. Dziewiąta godzina była na tyle bezpieczna, by zdążyła wypić kawę, wziąć prysznic i ułożyć włosy. Choć była zła na Shikamaru, a miała do tego prawo, pragnęła pokazać się z jak najlepszej strony.

Jadąc asfaltową drogą, mijała posadzone w rzędzie cisy, które przez lata zaniedbania, były już rozrośnięte. Po wcześniej posadzonych gerberach pozostało wspomnienie, a lilaki zwiędły i pousychały.

Dobrze, że nie ma tutaj Sakury pomyślała, patrząc z żalem na wymarły już ogród. Temari wiedziała, że przyjaciółka nie oszczędziłaby kilku cierpkich słów właścicielowi. W końcu ogród klanu Nara należał do najbardziej zjawiskowych w tej mieścinie.

Nie zauważyła go na podjeździe. Nie dostrzegła także na werandzie, ani w pobliżu stajni. Kiedyś były zapełnione końmi z różnymi kolorami maści.

Teraz po posiadłości zostało tylko wspomnienie.

Zaparkowała swojego volkswagen beetle’a po lewej stronie, zaraz obok wjazdu do garażu. Wyłączyła radio, z którego przed chwilą wydobywały się dźwięki jednej z rihanowskich piosenek. Następnie zgasiła silnik i odczekała chwilę. Wzięła głębszy wdech. Otworzyła żółte drzwi i wyprostowała nogi.

Odetchnęła zapachem nostalgi, który towarzyszył jej ilekroć mijała mur okalający posiadłość. Choć może wydawałoby się, że postradała zmysły, był okres, gdy przyjeżdżała w to miejsce i po prostu zanurzała się we wspomnieniach.

Niejednokrotnie spotykała panią domu na mieście i zawsze pani Nara zapraszała do posiadłości. Czasami proponowała zwykłą herbatę, innym razem domowej roboty wino. Kiedyś po prostu rzuciła, że miło by było z kimś spędzić czas.

Temari zrozumiała, że nie tylko ją, ale Shikamaru opuścił też matkę.

Wtedy, ogarnięta dziwnym poczuciem żalu, postanowiła odwiedzić niedoszłą teściową, jak same później zażartowały.

Pani Nara zawsze lubiła Temari. Starała się okazać jej wsparcie, w każdym z możliwych momentów jej życia, od kiedy No Sabaku przeprowadziła się do Konohy. Jako pierwsza zaproponowała wspólny obiad, jeszcze zanim Shikamaru zdążył zapoznać się z nową koleżanką. Była jak matka, której niejednokrotnie brakowało Temari. Dzięki niej mogła poczuć się w Konosze jak w domu.

Z czasem przychodziła częściej na posiłki, a nawet Shikamaru zaczął pomagać jej w nauce. Tłumaczył matematyczne równania, fizyczne zasady i wzory związków chemicznych. No Sabaku starała się ze wszystkich sił, aby zrozumieć, co chłopak chce jej przekazać. W końcu pozalekcyjne fakultety miały swe odzwierciedlenia w postaci dobrych ocen.

Nie wiedziała, kiedy konkretnie relacja koleżeńska przemieniła się w głębsze uczucie. Zazwyczaj była dziewczyną, dla której nie liczyły się miłostki. W jej domu nie było idealnego schematu rodziny, ojciec odszedł od matki, gdy Temari ważyła nie więcej niż dziesięć kilo. Podobno miała dwóch przyrodnich braci, z którymi nie utrzymywała kontaktu. Z resztą nie szukała nawet sposobności na ich poznanie. Ojciec zdradził matkę, a jego brak odcisnął się na ich dwuosobowej nowej rodzinie. Matka starała się ze wszystkich sił, aby Temari nic nie brakowało, zaniedbując tą relację.

Nigdy jej nie było.

Gdy po długiej chorobie opuściła No Sabaku, Temari dostała szansę i wyjechała do Kraju Ognia. Zamieszkała w konoszańskiej bursie i rozpoczęła nowy etap życia. Miała nie więcej niż piętnaście lat.

Westchnęła. Nie lubiła wracać do wspomnień. Jednak jakaś cząstka, wciąż i wciąż próbowała wydostać się na wierzch. Zamknęła oczy.

— Jesteś już? — usłyszała charakterystyczny głos.

Natychmiast podniosła powieki. Obraz powoli zaczynał być bardziej wyraźny. Zauważyła Shikamaru idącego w jej stronę. Mężczyzna był spocony a włosy, spięte w kucyk, przylepione do szyi. Na sobie założony miał dres.

— Jest dziewiąta — odpowiedziała stanowczo.

— Fakt — podniósł rękaw bluzy i spojrzał na tarczę zegarka. — Zazwyczaj kiedy biegam, tracę poczucie czasu.

— Biegasz? — wtrąciła z niedowierzaniem.

— Tak wiem, to brzmi wręcz absurdalnie.

— Po prostu znając twoje nastawienie do życia…

— Jest to upierdliwe — wtrącił szybko, podchodząc bliżej. — Jednak pozwala na skupienie myśli i odstresowanie się od przyziemnych spraw.

Temari poczuła jego zapach. Męski pot wymieszany z charakterystycznym antyperspirantem. Pomimo lat nie zmienił jego konkretny model, pozostając wierny jednej z większych marek kosmetycznych.

Shikamaru przystanął przed kobietą. Zachował odrobinę większego dystansu, za co Temari mogła być mu wdzięczna. Najwidoczniej zrozumiał, co jasno zakomunikowała i starał się unikać bliższej interakcji.

Patrzyła z niedowierzaniem na jego twarz, próbując skupić myśli. Rysy zaostrzyły się, a w kącikach oczu zaczęły pojawiać się niewielkie zmarszczki. Teraz nosił zarost i brodę.

Po chwili Shikamaru zorientował się, że Temari przygląda mu się badawczo i przekręcając głowę, zapytał, czy chce wejść do środka?

— Chodźmy — odpowiedziała zmieszana, chcąc mieć wszystko za sobą.

Nara otworzył drzwi wejściowe, które przez lata nie były naoliwione. Usłyszeli głośne skrzypnięcie, a gestem dłoni mężczyzna zaprosił architekt do środka. No Sabaku przekroczyła próg, z pewnym rodzajem ostrożności i rozejrzała się po pomieszczeniu. Przedsionek nie był dużych rozmiarów, ze ścian odchodziły gdzieniegdzie tapety, a z ułożonej iglicy w podłodze brakowało kilku klepek. Zauważyła, że Shikamaru musiał pozamiatać, bo zamiast warstwy kurzu, która powinna tutaj zalegać, nie było śladu.

— Troszkę tu posprzątałem — przerwał ciszę, jakby czytał jej w myślach.

— Widzę — odpowiedziała rzeczowo.

— Dawno nikt tutaj nie był.

Shikamaru wyminął kobietę i zaczął iść wzdłuż holu. Rozglądał się na boki, a na końcu odwrócił. Wzrok ciemnych oczu padł na architekt, a usta otworzyły się, chcąc wypowiedzieć słowa.

— Właściwie nie wiem, co jest teraz modne?

— Loft — powiedziała krótko. — Beton, drewno. Styl rustykalny i minimalizm.

— Brzmi ciekawie.

— Jednak nie wiem, czy…

Temari przerwała. Chciała skupić myśli i ułożyć wszystko w jedną całość.

— Nie wiesz, co?

— Czy by tutaj to wszystko pasowało.

Pomieszczenie zdawało się robić ciasne, zwłaszcza kiedy właściciel zaczął zbliżać się do architekt. Temari nie mogła uciec, bo praktycznie Nara zapędził ją w kozi róg. Oparła się o ścianę, starając opanować.

— To jak uważasz?

Shikamaru podniósł brew do góry, oczekując tego, co powie kobieta. Zazwyczaj nie interesowały go upodobania innych. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że Temari nigdy nie była inna.

— Cechą charakterystyczną kultury japońskiej jest szacunek dla natury — powiedziała, starając się uspokoić. — W przeciwieństwie do Europejczyków, nie czujemy się panami przyrody, a jedynie jej częścią.

— Co w takim razie proponujesz?

— Inną twórczą siłą, głęboko zakorzenioną w tradycji kultury japońskiej, jest asymetria. Nie pasuje mi tutaj styl prowansalski, czy glamour.

Nara przez moment sprawiał wrażenie, jakby głęboko analizował to, co powiedziała. Przygryzł wargę, co nie umknęło uwadze Temari, a później przyłożył palec do ust. Zaczął skubać delikatnie wargi.

— Nie znam się na architekturze — wtrącił nagle, odwracając się od kobiety. — Zależy mi tylko na odremontowaniu posiadłości. Chciałbym by wszystko tutaj pasowało. Ma wyglądać schludnie, bogato i z przepychem.

— Nie pasuje mi to do ciebie — wtrąciła architekt.

— Nie musi.

Shikamaru gestem dłoni wskazał, aby podążyła za nim. Tak też uczyniła.



Hinata weszła do biura pełna obawy i dziwnego uczucia zdenerwowania. Od kilku dni Naruto unikał jej, a na pytanie, czy spędzą wspólnie długi weekend, starał się ją zbyć słowami, że jeszcze nie wie, co będzie robił.

Hyuga zdawała sobie sprawę, że nie powinna była się tym przejmować, lecz w głębi duszy wiedziała, że przez jedenaście lat poznała na tyle Uzumakiego, żeby wiedzieć. Coś dziwnego zaczynało się między nimi tworzyć.

Po zdawkowej i dość błahej odpowiedzi Naruto, mogłaby drążyć dalej, dopytując, co tak właściwie oznacza to, że nie wie, co będzie robił? Jednak odpuściła, nie chcąc się konfrontować i kłócić.

Ostatnio Naruto był też rozdrażniony. Dało się to wyczuć, gdy wchodził do kuchni, otwierał szufladę i wyszukiwał różnych przyborów. Nawet w łazience, gdy golił brodę, czy mył zęby. Wściekał się na to, że miał przełożone kosmetyki na drugą stronę, szczoteczka do zębów była zużyta, a deskę, którą zresztą nigdy nie opuszczał, pozostawiona była do góry.

Hinata nie drążyła jednak tematu, biorąc do ręki torebkę. Pożegnała chłopaka pocałunkiem. Doszukiwała się w nim czegoś odmiennego, może jakiegoś wahania, zbytniego przedłużania, jak gdyby chciał ją zatrzymać na chwilę dłużej przy sobie. Lecz nie doszukała się niczego. Uzumaki lekko musnął malinowe wargi, a następnie powrócił do smagania maszynką brody.

Przekraczając próg firmy, zastanawiała się, dlaczego tak właściwie nie może przestać myśleć o dziwnym zachowaniu partnera?

W progu sąsiedniego gabinetu powitała ją Sakura. Trzymała w dłoni kubek, zapewne z gorącym flat white. Znad granatowego naczynia unosiły się opary, sugerując, że ciecz wciąż była gorąca.

— Jesteś wyjątkowo wcześnie — powiedziała, dmuchając w stronę napoju.

— Mój konkubent pozwolił mi skorzystać wcześniej z łazienki niż zawsze — odpowiedziała siląc się na uśmiech.

— Nigdy tak o nim nie mówiłaś — zauważyła Uchiha. — Coś się stało?

— Bo nigdy nie zachowywał się jak dupek.

Sakura uniosła w zdumieniu brwi. Hinata nigdy nie używała takich określeń. Co innego Temari, ale nie Hinata.

— Uzupełniłam zapasy kawy — mruknęła, kierując się w stronę małego aneksu kuchennego. — Może zrobisz sobie swoje cappuccino i porozmawiamy o tym?

— A nie masz umówionego klienta?

— Jak wszystko dobrze pójdzie, będzie tutaj najwcześniej za godzinę. — Sakura spojrzała na wiszący zegar. — Chyba w godzinę zdążymy omówić dziwne zachowanie Uzumakiego?

— Nie wiem, czy jest o czym…

— Hinata — Uchiha otworzyła szafkę nad zlewem i wyciągnęła fioletowy kubek. Następnie wręczyła przyjaciółce. — Nigdy nie słyszałam byś nazwała go konkubentem. Nawet nie wiedziałam, że znasz takie słowo.

Hinata westchnęła. Spojrzała na trzymany w dłoni kubek, a po minucie położyła go pod odpowiednim kranem w ekspresie. Do podajnika nalała odtłuszczone mleko migdałowe i na panelu wybrała odpowiedni program.

Odgłos urządzenia wypełnił pomieszczenie. To była jedyna wada nowego modelu — zbyt głośno dawał znać, że wymarzona i wytęskniona kawa zaczyna lecieć do naczynia.

Sakura usiadła na krześle, szmaragdowymi tęczówkami bacznie obserwując przyjaciółkę. Hinata z początku nie wiedziała, co konkretnie powiedzieć. Po chwili jednak wygodnie oparła się o blat, upiła łyk cappuccino i zaczęła mówić.

— Od kilku dni Naruto dziwnie się zachowuje.

— Co masz na myśli?

— Unika mnie. Kiedy wraca do domu, zbywa słowami, że musi się położyć, bo jest zmęczony.

— A może rzeczywiście jest? — Sakura zaczęła opuszkiem gładzić brzeg kubka. — Po Sasuke też widzę, że jest wykończony. Jedynym powodem, dla którego nie kieruje się od razu do sypialni jest Sarada.

— Tylko zmęczenie nie polega na ciągłym unikaniu drugiej osoby.

— Uzumaki cię kocha — zaczęła Sakura przybliżając do przyjaciółki. — Z całą pewnością nie robi tego celowo. Musisz mu zaufać.

— Zastanawiam się, czy może nie ma innej…

Hyuga przyłożyła palec do ust i zaczęła nerwowo przygryzać opuszek.

— Postaram się czegoś dowiedzieć — Sakura przytuliła ją do siebie. — Nie obiecuje zbyt wiele,  ale podpytam Sasuke.

— Dziękuję…

— Aczkolwiek i tak uważam, że niepotrzebnie panikujesz. Jesteś atrakcyjna, zdolna i świetnie gotujesz. Uzumaki szaleje za tobą od ponad jedenastu lat.

— Rutyna zabija nawet najlepsze związki.

— Małżeństwo zabija najlepsze związki — zażartowała Uchiha.

— Patrząc na ciebie i Sasuke, śmiem twierdzić inaczej.

Sakura odłożyła kubek do zmywarki, a później skierowała się do własnego gabinetu, pozostawiając Hinatę w pomieszczeniu socjalnym. Hyuga także wypiła do końca, odłożyła kubek do zmywarki i chwytając torebkę podreptała do pokoju.

Może rzeczywiście Sakura ma rację? — pomyślała. W końcu była najlepszą przyjaciółką Naruto. Znała go praktycznie od dziecka. Kto jak nie ona mogła wiedzieć, co siedzi w jego głowie?



— Trzymałem ją w ramionach, a ona zalewała się łzami — mówił Sasuke, wspominając stare czasy. — Wcześniej natomiast klęknąłem i po prostu wyrzuciłem z siebie, jak bardzo ją kocham.

Naruto patrzył na przyjaciela, wciąż zastanawiając się nad wypowiedzianymi przez niego słowami.

— W twoich ustach brzmi to jak dosyć banalna rzecz.

— Bo to jest proste — Sasuke podniósł się i spojrzał na Uzumakiego. — Kochasz ją?

— To oczywiste — blondyn pokręcił głową.

— Dla kobiet nie — westchnął Uchiha. — Musisz ciągle powtarzać im, jak bardzo doceniasz to, co jest między wami. Kobiety uwielbiają takie gesty. Kwiaty, czekoladki, czy…

— Nie potrafię być romantykiem.

— A ty myślisz, że ja się taki urodziłem?

Po chwili pomieszczenie wypełnił odgłos męskiego śmiechu. Sasuke odchylił się do tyłu i usiadł na podłodze. Onyksowymi oczami spojrzał na przyjaciela.

— Widzisz, to nie jest skomplikowane. Jesteście ze sobą już dość długi czas.

— A jednak wciąż mam obawy — westchnął Naruto, spoczywając obok wspólnika. — A co, jeśli to wszystko zmieni? Jeżeli już nie będzie tak, jak było?

— Daj spokój.

— W jednym filmie było nawet to wspomniane…

Sasuke popatrzył karcącym wzrokiem na przyjaciela, a później wstał na równe nogi. Otrzepał robocze spodnie z pyłu i kurzu.

— Tak, we Władca Pierścieni. 

— No właśnie! — mruknął Naruto. — Pierścień potrafi tylko niszczyć.

— Uzumaki wiem, że do bystrych nigdy nie należałeś, ale daj spokój. To było powiedziane pod innym kątem. Wyrwałeś to zdanie z kontekstu całego filmu.

Naruto westchnął. Co prawda, wiedział, że to zdanie tak naprawdę nic nie znaczy, jednak wciąż miał obawy. Nie potrafił się do tego zabrać, a im dłużej o tym rozmyślał, tym było gorzej.

— Kiedy zaczęliście być ze sobą — wtrącił znów Sasuke. — Na pewno dużo rozmawialiście.

Blondyn pokiwał twierdząco głową. Następnie klasnął w dłonie, chcąc się pozbyć brudu na rękach.

— Ale nigdy nie o tym.

— Musieliście dużo rozmawiać. Poznawaliście się i to normalna kolej rzeczy. Zadawaliście na przemian pytania: Czy chcecie zamieszkać w domu czy mieszkaniu? Kto będzie wstawał rano z psem na spacer?

— Nie rozmawialiśmy o psie — wtrącił Naruto.

— Ponieważ masz na nie alergię — zauważył Sasuke, a przyjaciel pokiwał twierdząco głową. — Ale dobrze wiesz, o co mi chodzi. Jeżeli wciąż para jest ze sobą zgodna, w końcu planuje związać się na stałe.

— Mówisz to tylko dlatego, że Sakura zawsze była dla ciebie tą jedyną.

— A Hinata może dla ciebie nie?

— Oj dobrze wiesz o co mi chodzi! — Naruto wyjęczał, machając ręką na zbycie przyjaciela. — Po prostu mam obawy, co do tego wszystkiego.

Sasuke stanął przy Uzumakim i położył mu dłoń na ramieniu. Pochylił się do przodu i spojrzał w szafirowe oczy.

— Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

— Skąd możesz to wiedzieć?

— Bo ją kochasz, kretynie.



W miarę upływu czasu, Temari zobaczyła większą część posesji. Z każdym nowo odkrytym pomieszczeniem, dochodziły wspomnienia, które niczym żywe, wypełniały tą część mózgu, która odpowiedzialna była za uczucia.

Shikamaru dał jej swobodę, więc mogła podróżować bez niego. Zaglądała do każdego pokoju, zatkała usta, gdy miała przeczucie, że w środku będzie większa część kurzu. Weszła praktycznie wszędzie.

Wyjątkiem był pokój właściciela.

Po dziesięciu latach nie miała ochoty, ani tak naprawdę odwagi, aby przekroczyć jego próg. To właśnie tam, w zachodniej części posiadłości, kochali się pierwszy raz.

Przygryzła wargę, obserwując dębowe drzwi. Stojąc przed nimi nie potrafiła chwycić za klamkę i popchnąć do tyłu. Jakaś część, niewielka cząsteczka, protestowała, gdy niepewnie dłonią sięgnęła uchwyt. Cofnęła rękę, gdy usłyszała szmer na końcu korytarza.

— Nie krępuj się — dobiegł ją głos Shikamaru, który opierał się o starą, mosiężną barierkę.

— Obserwujesz mnie od dłuższego czasu? — zapytała beznamiętnie, nie racząc go nawet spojrzeniem.

— Dopiero wszedłem na piętro.

Nara kilkoma krokami pokonał dzielący ich dystans. Przystanął obok kobiety, a następnie wyminął jej dłoń i pociągnął za klamkę. Drzwi nie zaskoczyły ja, kiedy z głośnym skrzypieniem, odsunęły tak bardzo znajomy pokój.

— Na co czekasz? — zapytał z lekka irytacją w głosie.

Temari podniosła nogę, a następnie niepewnie przekroczyła próg.

Gdyby nie gruba warstwa kurzu, nie powiedziałaby, że coś się tutaj zmieniło. Łóżko stało tak jak zawsze — na przeciw okna. Butelkowo zielone kotary, zasłaniały połowę okiennic, a posrebrzany karnisz, gdzieniegdzie był przetarty i zabrudzony.

— Szczerze powiedziawszy nie zaglądałem tutaj ani razu — przerwał ciszę Shikamaru, materializując się za jej plecami.

— To gdzie śpisz?

Instynktownie odpowiedziała, zanim dotarł do niej sens wypowiedzianych słów. Od razu przyłożyła dłoń do ust, chcąc jakby usprawiedliwić się tym, że o cokolwiek zapytała.

Shikamaru zaśmiał się, unosząc kąciki ust delikatnie do góry. Coś dalej powodowało, że No Sabaku była jedyną osobą, która sprawiała, że w jednej chwili odczuwał całą gamę tak sprzecznych uczuć.

— Powiedziałbym ci, gdybyś nie chciała mnie zabić we śnie.

Ton jego głosu był poważny i surowy. Temari zmrużyła oczy.

— Poczucie humoru wciąż masz beznadziejne — odpowiedziała, chcąc się oddalić. — Ale co prawda, to prawda. Mogłabym przeciw tobie to wykorzystać.

— W salonie — rzekł od razu. — Stary futon jeszcze nadaje się i nawet jest wygodny. Co prawda, nie tak jak łóżko.

— Dobra, nie było tematu — mruknęła zrezygnowana. — Więc czego ode mnie oczekujesz?

— Tak jak powiedziałem. Posiadłość ma być urządzona z przepychem. Potrzebuję projektu, w którym będę mógł czuć, że jestem bogaty.

— Ale to nie pasuje do tego miejsca…

— Nie musi — wtrącił zdecydowanie bardziej ostro niż miał.

— To do ciebie niepodobne Nara.

— Niby co?

— Nigdy nie chciałeś być bogaty — wyszeptała, patrząc w bursztynowe oczy. — To wszystko było dla ciebie zbyt upierdliwe. Co chcesz osiągnąć tym wystrojem?

— Powiedziałem — wzruszył ramionami. — Chcę bogatego dworu.

Shikamaru odwrócił się, a później skierował do wyjścia.

— Chcesz tu zamieszkać, czy to posiadłość na sprzedaż? — zapytała, zakładając dłonie na krzyż.

Nara przystanął w progu. Z paczki wyciągnął papierosa, a następnie włożył go za ucho. Przez chwile nie poruszył się, a później odwrócił delikatnie głowę.

— Chcę dworu z przepychem, a ty mi go zaprojektujesz. Nie ważne jakie mam pobudki.






Od K: Mam nadzieję, że rozdział czwarty nie zawiódł Waszych oczekiwań i wciąż macie smak na kolejne rozdziały. Od razu chcę też wspomnieć, że historia nie będzie długa.

3 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Kobieto
    Co ty ze mną robisz tą historią
    ShikaTema to tak nieistniejący w blogosferze paring, że rozpływam się samym byciem tu. Ale to, jak tworzysz ich relacje, po prostu rozjebuje mnie na łopatki.

    Uwielbiam to jaki jest tu Shikamaru. Mój kochany Shikamaru, dokładnie taki jak go sobie wyobrażam! Nieco tajemniczy, władczy, manipluatorski (no bo cmon coś tu się święci z całym tym remontem).
    Podoba mi się, że nadbudowujesz wiele emocji w samych postaciach. Temari, która mimo upływu lat boi się wejść do sypialni Nary, to scena niby trywialna, ale jednak najbardziej mnie porywająca tutaj, bo ukazuje prawdziwe uczucia i prawdziwe zmartwienia. Coś, co mogłoby się przydarzyć każdej z nas, a jednak wcale nie jest często spotykanym motywem w historiach (przynajmniej dla mnie).

    Uwielbiam też wątki poboczne. Sasuke jako kochający ojciec i mąż. Pierwszy z rodziną. To może nie jest coś czego człowiek spodziewał się znając kanon, ALE ja go totalnie kupuje w tej wersji. Tak samo jak niemote uzumakiego, który chce się oświadczyć ale nie umie. MADARO ja totalnie wiedziałam, że on chce się oświadczyć. Ale scena gdy rozmawia o tym z Uchihą jest złotem. Po pierwsze za punchline "myślisz, że ja się takim urodziłem?" a po drugie, za wplecenie władcy pierścieni.

    Wgl czytając tę historię mam taki banan na mordzie, że gdybym czytała to w autobusie czy pociągu to ludzie by się na mnie gapili jak na uciekiniera z oddziału zamkniętego więc wielki szacun i obyś miała siłę pisać dalej i dokończyć ją (mega zazdroszczę umiejętności kończenia histori, jesteś moim guru w tym względzie!)

    Ah! No i zapomniałabym. Ostatnio na zbawieniu pisałyśmy sobie o nietuzinkowych opisach i ja tu u ciebie takie znajduję! O ile marki samochodów nigdy mnie nie kupują w tekście (ale wygooglowałam i to auto tak bardzo pasuje do Temari jak jest obrzydliwe xD ) to rihannowska piosenka i ekspres do kawy, ktory buczy bardziej niż powinien złapały mnie totalnie za serce. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do kończenia historii. Mam wiele niedokończonych, które najprawdopodobniej nie zostaną skończone. Niestety jak wiele mam pomysłów, tak nie wszystkie są trafione i ostatecznie pozostawione gdzieś w notatniku :x

      Ale cieszę się, że ta historia ma swoich zwolenników. Tutaj mogę obiecać, że pojawi się całość i zostanie skończona. Może jeszcze w tym roku :)

      A co do ekspresu, niestety tutaj opisałam mój ukochany, który codziennie rano komunikuje moim sąsiadom, że K. robi kawę z ekspresu haha :D

      Usuń
  2. Ua! No, no! Panie Nara, idzie pan na ostro! Mieszkanie z przepychem? Tak bardzo do niego nie pasuje, więc jakie jest drugie dno? Myślę, że Temari jest jeszcze bardziej ciekawa niż ja...

    W końcu wątek też NaruHina, który oczywiście uwielbiam! Mam nadzieję, że będą w stanie lepiej rozmawiać w przyszłości i że plany Naruto się udadzą, zanim Hinata zacznie myśleć, że chce ją zostawić...

    Kocham mocno to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥