sobota, 5 listopada 2022

Rozdział 5


Nowy klient


Miasteczko przypominało mu jedno z tych, do których przyjeżdżał będąc dzieckiem. Wszędzie dostrzegał skromnych ludzi, wędrujących między jednym sklepikiem a drugim. Zazwyczaj nie był sentymentalny, więc przejeżdżając samochodem, obserwował wścibskie spojrzenia mieszkańców Konohy.

Biuro architektoniczne znalazł po chwili. Znajdowało się w zabytkowej kamienicy, w leżącej obok rynku dzielnicy. Niewielki baner informował, że aby wejść do środka, musi przejść przez dziedziniec.

Zaparkował samochód, zamykając go na kluczyk. Przejrzał się w lusterku i stwierdził, że wygląda całkiem dobrze. Poprawił kołnierz koszuli, a następnie ręką przeczesał szare, gęste włosy.

Dziedziniec był zabytkowy. Wykonany z ciemnego marmuru, wyłożony kostką brukową. Na jego środku stało oczko wodne, a obok posadzone było w donicy drzewko bonsai dość sporych rozmiarów. Po prawej od wejścia znajdowały się dwie ławki po przeciwległych stronach.

Wszedł do biura pewnym krokiem. Gdziekolwiek się pojawiał, zawsze roztaczał wokół siebie atmosferę pewności i blasku. Nic dziwnego, że siedząca za wyspa kobieta, zawstydzona podniosła na niego wzrok lawendowych oczu.

— Dzień dobry — wypowiedziała powoli. — Pan był umówiony? 

— Właściwie to nie — odpowiedział zgodnie z prawda.

— Rozumiem. Co w takim razie pana do nas sprowadza? 

— Hidan Itō — przedstawił się. — Niedawno kupiłem posiadłość na przedmieściach miasteczka. Chciałbym tam postawić dom, a słyszałem, że wasze biuro jest najlepsze w całym Kraju Ognia.

Hinata przez moment zarumieniła się, aby po chwili spojrzeć w oczy nowego klienta.

— Czego pan dokładnie oczekuje?

— Chciałbym, aby pani No Sabaku zaprojektowała i wykonała dla mnie nowy dom.

— Niestety Temari obecnie nie ma w biurze…

— A kiedy mogę się jej spodziewać?

Hinata dostrzegła jak mężczyzna kładzie dłonie na blacie. Na palcu serdecznym dostrzegła złoty, masywny sygnet.

— Dzisiaj ma zlecenie w terenie — powiedziała szybko. — Jeżeli panu zależy na czasie… Mogę ja wziąć to zlecenie.

Hyuga wyciągnęła czarny organizer i podała w dłoń mężczyźnie.

— To są moje prace — wskazała na portfolio.

— Doprawdy świetne — mruknął Hidan. — Ma Pani talent. Jednak chciałbym aby pani No Sabaku wzięła to zlecenie.

— Ach — westchnęła Hinata. — W takim razie przekażę jej informację panie Itō.

— Wystarczy Hidan. Tutaj jest moja wizytówka.

Mężczyzna położył prostokątny kartonik na blacie.

— Przekażę jej, Powinna za niedługo się odezwać.

Klient wycofał się, przystając obok wyjścia.

— W takim razie do jutra — uśmiechnął się. — Niech się pani nie smuci, twoje prace są naprawdę rewelacyjne. Jednak czuje, ze tylko Temari może pomóc mi w tej posiadłości.

— Och — Hinata westchnęła, a później uśmiechnęła się do klienta.



Sakura wróciła do domu przed osiemnastą godziną. To był ten dzień w którym trzyletnia Sarada obrała sobie za cel uprzykrzyć matce życie. Całą drogę do posiadłości wybrzydzała, krzyczała i wierzgała w foteliku. Nie pomogły prośby, groźby, ani próby przekupstwa. Choć tego ostatniego Sakura nie cierpiała robić, spróbowała i tej metody. Koniec końców i tak na niewiele się to zdało.

Sarada po prostu miała dosyć matki.

Przekraczając próg domu, miała ochotę rzucić wszystkim i po prostu spaść na salonową sofę. Niestety Sasuke zapowiedział, że będzie wyjątkowo późno.

— Mama musi zrobić jakąś kolację — powiedziała do córki, kiedy umieściła ją na miękkim fotelu.

— Ne chcem! — Sarada kręciła głową.

— Sarada tata wróci z pracy i będzie musiał…

— Chcem shark!

Sakura westchnęła. Miała serdecznie dosyć tej rozmowy jak i piosenki, która córka od kilku dni starała się śpiewać w każdej wolnej chwili. Ostatecznie poddała się i na telefonie otworzyła dziecięcą piosenkę.

Bejbi Sza… — wydobyło się z telefonowego głośnika.

Uchiha odwróciła się w kierunku kuchni, mając nadzieję, że córka przez moment pozostawi ją w spokoju. Sakura nie była złą matką, nawet jeżeli tak czasami myślała, jednak dzisiejszego dnia miała po prostu, najzwyczajniej w świecie dosyć.

Po chwili usłyszała dzwonek. Sarada nie oderwała się od telefonu, więc Uchiha szybko skierowała się do drzwi frontowych.

— Uprzedzam, że mam dzisiaj beznadziejny dzień — mruknęła, zapraszając Temari do środka.

— Z pewnością nie gorszy niż ja — odpowiedziała szybko No Sabaku.

— Gdybyś chciała mieć dziecko… — przez moment pani domu zamilkła. — To zastanów się sześć razy.

— Dzięki za radę — Temari weszła do salonu, a po chwili poczuła na sobie ciekawskie spojrzenie trzylatki.

— Cio-cia Te-ma-ri!

— Cześć Sarada - chan — pogłaskała hebanowe włosy dziewczynki.

— Pacz! To jest szak!

No Sabaku zdziwiła się i popatrzyła na Uchihe, która ustami układała słowa. Coś w rodzaju rekin i shark.

— Aaaa — powiedziała z udawaną ciekawością. — Kolorowy... Co to właściwie jest?

— Bo to jest ma-ma, ta-ta, dzia-dzio…

Sarada zaczęła wymawiać słowa, pokazując ciotce kolejne postacie. Malutkimi paluszkami maziała smugi po ekranie telefonu.

Gdy trzylatka postanowiła jednak odpuścić i zasnęła przy którymś z kolei razie, ciągłego słuchania Baby shark, Sakura położyła córkę do maleńkiego łóżeczka w pokoju wypełnionym delikatnymi tapetami przedstawiającymi różne stworzenia. Dziwnym trafem Sarada uwielbiała historię o pewnym mędrcu, który porozumiewał się z dziewięcioma istotami. Były to przeróżne stworzenia — jenot, kot, żółw, małpa, koń, ślimak, chrząszcz, ośmiornico-byk znany bardziej jako ushi-oni i lis.

— Wreszcie mamy chwilę dla siebie — wyszeptała, zamykając drzwi dziecięcego pokoju.

— Mówisz, jakbyś nie miała go w ogóle — zaśmiała się cicho Temari.

— Tak jak mówiłam wcześniej, jeśli zamarzy ci się dziecko i w końcu się na nie zdecydujesz, zastanów się przynajmniej sześć razy.

— Na razie nie mam z kim mieć tego dziecka — westchnęła No Sabaku, siadając przy kuchennej wyspie.

— Znaleźć chłopa nie jest ciężko…

— Nie chce byle kogo.

Sakura spojrzała na twarz przyjaciółki, po czym zaproponowała herbaty. Temari z początku siedziała i palcem dłoni bawiła się swoim kubkiem. Opuszkiem jeździła po jego krawędzi, starając się nie oparzyć.

— Widzę, że coś cię gryzie — Sakura przerwała zewsząd wydobywającą się ciszę. Szmaragdowymi tęczówkami spojrzała na przyjaciółkę.

— Nie wiem, po co ten dupek wrócił do Konohy — wyszeptała, prawie słyszalnie. — Zawsze tylko wszystko komplikuje.

— Wciąż go kochasz?

No Sabaku przygryzła wargę. To pytanie, nie brzmiało do końca dobrze, lecz skłamałaby, gdyby zaprzeczyła.

— Nie wiem… Zanim przyjechał myślałam, że to tylko przeszłość. Etap mojego życia, który pozostawiłam za sobą.

— Temari…

— Po prostu… Kiedy zobaczyłam go w tej kawiarni — zamilkła na chwilę, starając się trzymać. — Wszystko wróciło. Każda chwila spędzona wspólnie. A teraz… Teraz nie ma znaczenia, czy go kocham, czy nienawidzę.

— Myślę, że powinniście szczerze porozmawiać.

— Nie mam ochoty wspominać przeszłości — upiła herbaty z kubka. — Dobrze wiesz, ile mnie kosztowało wyjście z cholernej depresji, którą po sobie pozostawił.

Oczy No Sabaku momentalnie stały się zaszklone, a sama ich właścicielka starała się nie rozpłakać. Przez te kilka lat trzymała się, jakoś, ale trzymała. Do teraz…

— Zrezygnuj z tego projektu — powiedziała Uchiha, odkładając kubek do zmywarki. — Wezmę go za ciebie.

— Nie! — Temari wtrąciła zdecydowanie bardziej ochoczo niż myślała. — Dokończę to co zaczęłam. Z resztą… Sama wiesz, że nie cierpię niedokończonych rzeczy.

— To fakt.

— Będę go unikać i tyle. Dzisiaj dał mi przestrzeń, w której nie widziałam go, ani nie poczułam jego obecności.

— Jeżeli…

— Dobrze, zapamiętam — dokończyła pić herbatę. — Na razie sobie radzę, więc nie będę ci zawracać głowy. Masz swoje projekty, rodzinę, córkę.

— Też jesteś częścią tej rodziny.

— Wiem — uśmiechnęła się. — Nigdy nie czułam, że jest inaczej.

Salonową przestrzeń wypełnił odgłos parkującego w garażu samochodu i po chwili drzwi boczne uchyliły się z cichym skrzypieniem. Na korytarzu dostrzegł wysoką sylwetkę pana domu.

— Temari przyjechała? — zapytał Sasuke, widząc żonę.

— Cześć Sasuke — No Sabaku podniosła rękę do góry. 

Uchiha uśmiechnął się i podszedł do przyjaciółki. Otoczył ją ramieniem i złożył na policzku przyjacielskiego buziaka.

— Zauważyłem na podjeździe twojego beetle’a.

— Tak, ten żółty to mój — zaśmiała się.

— Kiedy go w końcu zmienisz? — Sasuke usiadł obok przyjaciółki. — Przecież ten grat ma już swój emerytalny wiek.

— Lubię mojego dziadka — westchnęła. — Jakoś nie umiem się przesiąść do innego samochodu.

— Tak, on bardzo do ciebie pasuje — pokiwała głową Sakura.

— Co nie zmienia faktu, że czas i rdza go nie oszczędziła… — zauważył Sasuke. — Ale dobra, skoro nie boisz się nim jeździć, to okey.

Temari jeszcze chwilę siedziała w domu Uchiha, a następnie pożegnała się w progu. Doskonale wiedziała, że dzisiejsza noc będzie jedną z tych, w której nie zmruży oka, a podekscytowanie i niepewność będą jej towarzyszyć, aż do pokazania projektu klientowi.



Sasuke opadł na salonową sofę, a następnie głośno westchnął. Zmęczenie i trud dzisiejszego dnia, zdawałoby się, że w końcu wyszedł na wierzch. Obserwował jak Sakura kroczy do pokoju córki, a następnie pilotem włączył telewizję.

Przeskakiwał po kanałach, szukając czegoś rozrywkowego. W końcu pozostawił na jednym ze starych brytyjskich seriali. Coraz częściej zastanawiał się, czy rzeczywiście potrafi docenić to kim się stał? Przygryzł delikatnie wargę, obserwując w oddali, jak Sakura bierze zmęczone dziecko na ręce i kieruje się w stronę łazienki. Uśmiechnął się.

Miał wspaniałą, przebojową i piękną żonę. Niejednokrotnie znajomi zazdrościli mu partnerki. Już w szkole, a później w dorosłym życiu. Oprócz idealnej figury, pięknych, zielonych oczu, pełnych ust i niespotykanego koloru włosów, Sakura była odważna, stanowcza, empatyczna i zadziorna. Nigdy nie żałowała pomocy innym, dzieląc się swoim dobrem z ludźmi.

Sam Sasuke nie wiedział, kiedy się zakochał, a tym bardziej, kiedy postanowił, że się oświadczy?

Rozumiał Uzumakiego, w końcu ten krok jest poważny i owiany nutką niepewności. Bo skąd mężczyzna może wiedzieć, że kobieta powie sztampowe tak.? Nigdy nie można być pewnym. Przed tym dniem, Sasuke chodził zdenerwowany i celowo unikał znajomych. W głowie układał sobie milion scenariuszy i jeszcze więcej rozwiązań. Za każdym razem pytał się przed lustrem a co jak powie, że nie? 

Skłamałby, gdyby powiedział Naruto, że nie stchórzył. Bo za pierwszym razem nic nie poszło po jego myśli. Zaplanował wycieczkę, towarzystwo gór, zielonych turni i jezior polodowcowych — to co od zawsze kochała Sakura. Jednak tego dnia wszystko było na nie. Pogoda najgorsza jaka mogła się przytrafić, deszcz i wszystko okalające błoto. Gdy dotarli do schroniska, byli przemoczeni i brudni. Jedynie o czym marzyli, to ciepły prysznic i gorąca herbata. Sasuke wiedział, że nie może w tamtym momencie klęknąć i wyrzucić tego pytania.

Dlatego poczekał z tym jeszcze przez pewien czas.

— Zasnęła — powiedziała Sakura, zamykając drzwi dziecięcego pokoju.

Sasuke poczuł, jak materiał sofy zapada się pod ciężarem kobiety. Po chwili poczuł wtulającą się w niego żonę. Powoli dłonią zaczął głaskać różowe pasma włosów. Mógłby tak trwać całą wieczność.

— Naruto ostatnio zachowuje się podejrzanie — zaczęła Sakura.

— Co masz na myśli?

Sasuke zdziwił się, że żona nagle zaczęła wypytywać go o przyjaciela. Doskonale znał ją i domyślił się, że Sakura planowała przeszpiegi. Westchnął.

— Ostatnio nie został na kolacji…

— Wrócił do domu.

— Kiedyś więcej czasu spędzaliśmy… — Uchiha podniosła się i spojrzała na męża. Przygryzła nerwowo wargę.

— Kochanie — wtrącił Sasuke. — Wiem, co próbujesz zrobić.

— Niby co?

— Naruto zachowuje się normalnie — Sasuke potarł powiekę. — A Hinata z całą pewnością przesadza.

— Hinata przesadza?! — Sakura fuknęla, lecz na tyle cicho, aby nie zbudzić córki. — Sasuke co chcesz mi przez to powiedzieć?

— Nic, po prostu uważam, że Naruto zachowuje się zupełnie normalnie, a ty jak zawsze próbujesz ze mnie wyciągnąć coś.

— Sasuke Uchiha, czy ty chcesz mi wmówić, że zachowuje się jak jakiś szpieg?

— Kochanie proszę…

Mężczyzna chciał sięgnąć po dłoń ukochanej, lecz Sakura cofnęła się i wstała z kanapy. Zdecydowanie była zła.

— Nie próbuj mnie udobruchać! — warknęła. — Wiem, że coś ukrywasz. Wiem też, że Uzumaki nie zachowuje się normalnie.

— Znasz go…

— Znam też ciebie!

— Możemy się nie kłócić?

— Nie kłócimy się — odpowiedziała Sakura. — Po prostu… Rozumiem, że Uzumaki to twój najlepszy przyjaciel i obowiązują was zasady solidarności peniasa, ale proszę cię…

— Solidarności peniasa? — zaśmiał się Uchiha. 

— Co jak co, ale myślałam, że mąż będzie w stanie mi powiedzieć, co dzieje się z naszym przyjacielem. Jednak nie to nie, nie będę prosić się ciebie na siłę!

Sakura zniknęła za drzwiami sypialni, a Sasuke osunął się na kanapie. Onyksowymi oczami patrzył na sufit i wziął głębszy oddech. Przez obietnice złożoną Uzumakiemu nie mógł powiedzieć żonie o planach przyjaciela. 



Tak jak przypuszczała, nie zmrużyła tej nocy oka. Patrząc w lustro wzdrygnęła się, widząc wyraźne cienie pod oczami. Gotowy wstępny projekt leżał w architektonicznej torbie. Spakowane miała także odpowiednie przybory i narzędzia. Po kilka mierników, próbniki, katalogi.

Chciała aby ten dworek odzyskał swoją świetność, a także klimat, jaki w sobie posiadał. Nie mogła wpakować w niego coś do czego nie była przekonana.

W łazience szybko ogarnęła swoje włosy i nałożyła makijaż. Choć nie chciała, musiała użyć większej ilości korektora, aby zakamuflować ślady nieprzespanej nocy.

Dziadek może nie należał do najmłodszych samochodów, ale na szczęście wciąż jeździł i nie palił tak dużo paliwa. Temari odziedziczyła go po matce, więc wciąż miała jakiś dziwny sentyment do tego pojazdu.

Do posiadłości klanu Nara dotarła po piętnastu minutach. zaparkowała tam gdzie wczoraj i wysiadła, zamykając drzwiczki. Nie zauważyła Shikamaru, więc powolnym krokiem, dość niepewnym, weszła na werandę. Zamknęła oczy, starając sobie przypomnieć, jak było w tamtych dniach.

Weranda i taras wyłożone były kolorowymi płytkami, które tworzyły mozaikę w kształcie morskich fal. Temari postanowiła w swoim projekcie zachować ten szczegół. Tak bardzo pasowało to do tego miejsca. Po lewej stronie od wejścia znajdował się kiedyś bujany fotel, jak w większości amerykańskich filmów. No Sabaku postawiła tym razem, aby postawić tam drewnianą ławę, z białych desek i kolorowym obiciem.

Uśmiechnęła się do siebie, aby po chwili przekręcić klamkę i wejść do środka. Ku jej zdziwieniu drzwi były otwarte, zachęcając do dalszego wejścia. Shikamaru miał podarować jej klucze, jednak wczoraj o tym najwidoczniej zapomniał.

Temari odetchnęła z ulgą, mając w głowie myśl, że nie spotka gospodarza w środku. Z resztą nie widziała jego samochodu. Choć, czy by wtedy zostawił otwartą posiadłość?

Z transu wyrwał ją dźwięk skrzypienięcia desek i na schodach go ujrzała. Miał na sobie dresowe spodnie, a rozpuszczone włosy, opadały na naga klatkę piersiową. Gdzieniegdzie zauważyła krople, więc domyślała się, że po prostu Shikamaru skończył brać prysznic.

— Już jesteś? — przerwał milczenie, spoglądając z góry na Temari.

— Jest po dziewiątej — odpowiedziała, siląc się na neutralny ton.

Nara nie skomentował tego, lecz zszedł po schodach do kobiety. No Sabaku starała się nie patrzeć na mężczyznę, lecz w połowie nagie ciało kusiło ją do wszelakich myśli. Przez lata nieobecności u Shikamaru zarysowały się mięśnie klatki piersiowej i brzucha. Wyglądał bardzo męsko, Temari pomyślała, że nawet brutalnie. Nie przypominał tego Shikamaru, którego znała — chudego chłopaka ze spiętymi włosami i wiecznie znudzoną miną.

— Przygotowałam wstępny projekt — powiedziała, gdy chwycił w dłonie czarną teczkę. — Jednak muszę dokładnie pomierzyć posiadłość.

— Nie ma sprawy — rzucił luzacko. — Wiesz, co gdzie jest.

— Jednak nie wiem, czy przepych pasuję do tego miejsca.

— Rób jak uważasz.

No Sabaku spięła się, gdy przypadkowo musnął jej dłoń. Poczuła mrowienie, wstrząs, a na końcu spięła się. Może wyolbrzymiała ten gest, najprawdopodobniej był przypadkowy, jednak wciąż to był dotyk.

— A ty? — mruknęła. — Ty czego chcesz?

— Powiedziałem wczoraj — rzekł stanowczo.

— Nie uważam, by przepych był tutaj…

— Temari — wtrącił, patrząc jej w oczy. — To albo robisz tak, jak powiedziałem. Na bogato, z przepychem.

— Ale to zabije cały klimat tego miejsca.

— Trudno — rzucił beznamiętnie. — Długo robiłaś ten projekt?

— Nara zrozum, że…

— Nie spałaś całą noc?

Temari zacisnęła dłoń w pięść. Miała ochotę uderzyć pracodawcę w twarz.

— Nie znam się na architektonicznych oznaczeniach, jednak…

— Poprawie ten projekt.

— Nie wyglądasz dzisiaj najlepiej — Shikamaru zamknął teczkę i odwrócił twarz w stronę No Sabaku. — Powiedziałem konkretnie czego chcę, a ty i tak chcesz postawić na swoim.

— Chcesz aby zaprojektowała ci wszystko — rzuciła gorzko. 

— Tak, ale na moich zasadach.

— Zabijesz klimat…

— Zabita to jest moja matka — wtrącił niemrawo, kierując wzrok pustych oczu na architekt.

— Jesteś bucem — warknęła Temari. — Jak możesz tak mówić?!

— A to nie jest prawda?

— Z tego się nie żartuje.

No Sabaku czuła, jak wzbiera w niej gniew. Była zła i sfrustrowana, a Nara wyjątkowo ją drażnił.

— Zrobisz projekt raz jeszcze — oddał jej teczkę. — Inaczej…

— Inaczej co?! — warknęła. — Zwolnisz mnie?! Wyjedziesz znów na dziesięć lat? Zostawisz jak zabawkę? Mnie i przyjaciół? Odetniesz się?! Porzucisz...

Nie dokończyła. Nagle poczuła na swoich wargach, ciepłe usta mężczyzny. Silnym ruchem przyciągnął ją do siebie. Nie potrafiła się wyrwać, przeważał siłą. Zdziwiła się, że ciało instynktownie oddawało pocałunki. Była ich spragniona, potrzebowała tego, tęskniła za nimi. Tylko Shikamaru tak całował.

 



Od K: Jesteśmy na półmetku. ^.^

2 komentarze:

  1. Ah! Jestem. Nie mam ostatnio głowy do komentarzy, ale coś tu naskrobie, żeby dać znak, że żyję (ale co to za życie?)
    Co to był za rozdział! Jestem ciekawa jak napsuje wszystko Hidan, mój drugi ulubiony mężczyzna z Naruto
    Shikamaru nadal zachowuje się dość dziwinie. Mega mnie interesują jego pobudki. To dlaczego tak traktuje Temari.
    No i scena kulminacyjna. Pocałunek. fiu fiu!

    aleee jak to półmetek, nie, nieeee
    ta histria ma się ciągnąć i ciągnąc a nie zmierzać ku końcowi! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. No to mnie zaskoczyłaś, cholera... Ostatnia scena była gorąca i zaskakująca jednocześnie. Ale to jest jak najbardziej na plus! Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, że już połowa opowiadania za nami, ale lecę czytać dalej! Chcę to dzisiaj w całości przeczytać i wiedzieć, jakie zakończenie mnie czeka! ♥

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥