niedziela, 27 listopada 2022

Rozdział 7

 Kolacja

Północny pagórek był jednym z piękniejszych miejsc w Konoha. Z tego miejsca rozciągał się widok na całe miasteczko oraz pobliskie lasy, które w zależności od pory roku, zmieniały swoje kolory. Wiosnę i lato zielone korony bujały się w rytm nieokreślonej muzyki, jesienią przybierając nostalgiczny, pomarańczowy kolor. Zimą oprószone śniegiem, wyglądały niczym magiczny, lokalny biegun północny.

Wysiadła z beetle’a pod wskazanym w wiadomości adresem. Klienta najwidoczniej nie było, ponieważ prócz znaku drogowego oznajmującego wjazd na terytorium miasteczka, nie było tutaj niczego.

Rozejrzała się dookoła. Podziwiała widoki i rozmarzyła się. Tutaj było przepięknie! W dole ujrzała koryto rzeki, która przepływała przez miasteczko. Konoha wydawała się malutka, a domki swoimi rozmiarami przypominały te, które stawia się w popularnej grze zwanej Monopoly.

— Przepraszam — usłyszała za sobą dźwięk zgaszonego silnika i dostrzegła mężczyznę wychodzącego z czarnego bmw. — Długo pani czeka?

Jego twarz była pociągła i blada. Był przystojny, nie mogła zaprzeczyć. Szyję zdobiły tatuaże, które ginęły pod kołnierzem koszulki polo. Przypominał złego faceta z tych wszystkich amerykańskich produkcji.

— Dopiero przyjechałam — skłamała.

— Co pani sądzi?

— O tym miejscu? — zapytała, patrząc na otaczającą ich przestrzeń. — Będzie miał pan piękny widok.

— Tak pani myśli?

— Widać całe miasteczko — wskazała dłonią. — Rzekę, lasy na południu i wschodzie oraz pobliskie pagórki.

— Cenię sobie ładne widoki.

Klient wskazał jej kierunek i po minucie kroczyli razem przez zielone pole. Było on w kształcie rombu, zajmowało prawie cały pagórek.

— Co by tutaj pan chciał zrobić? — zapytała idąc obok.

— A co pani proponuje?

— W zależności jakie są pana oczekiwania. Czy to ma być dom do zamieszkania na codzień, czy tylko w odwiedziny? Wakacje? Święta?

— Sam jeszcze nie wiem — przystanął na skraju. — Chciałbym, aby robił wrażenie. Szanuję tradycję, aczkolwiek myślę, by troszkę od niej odejść.

— Co dokładnie ma pan na myśli?

— Hidan — wyciągnął rękę w stronę architekt. — Nie lubię niepotrzebnych formalności. Hidan.

— Temari — odpowiedziała, powoli ściskając dłoń mężczyzny.

— Chciałbym wykorzystać potencjał tego miejsca. A wiem, że pani robi to w tym miasteczku najlepiej.

No Sabaku zamyśliła się na moment. Nie wiedziała, skąd mężczyzna mógł wiedzieć o niej i jej pracach. Z tego co Hinata mówiła jeszcze dzisiejszego poranka, pokazywała mu swoje pracę. Jednak z jakiegoś powodu kategorycznie zażądał Temari.

Odrzuciła myśl, jakoby Shikamaru maczał w tym swoje palce. Z resztą po co miałby znajomych sprowadzać do miasteczka, które porzucił na dobre dziesięć lat? Temari znała siebie, ale jeszcze lepiej znała Shikamaru. A raczej wydawało jej się, że go poznała. Była świadoma, że Nara jest osobą zbyt leniwą, aby ściągać znajomych, a jeszcze bardziej by im coś zaproponować.

— Widzę to tak — przerwała chwile ciszy. — Nowoczesny dom, jednopiętrowy. Duży salon, z wielkimi oknami. Z widokiem na pagórki i dolne miasteczko.

— Świetnie — powiedział ożywiony Hidan.

— Może uda się wykorzystać elementy natury?

— Elementy natury? — powtórzył ze zdziwieniem.

— Chodzi mi o drewno.

Temari podeszła do samochodu i otworzyła drzwi od strony pasażera. W przednim schowku trzymała awaryjny katalog z trendami sprzed dwóch lat. Jednak był tam obraz, który chciała przedstawić.

— Styl minimalistyczny, szarości przełamane akcentem drewna.

— Ładnie to wygląda — Hidan przyłożył palec do brody i pokiwał głową. — Lubi pani naturę?

— W tym miejscu trudno jej nie lubić — uśmiechnęła się.

— Prawda, Konoha jest hojnie przez nią obdarzona.

— Ludzie żyją tutaj w symbiozie z naturą. Nie znam osoby, która przyjechała i stwierdziła, że w samym środku doliny zbuduje fabrykę.

— Brzmi jak dobry plan — Itō przystanął obok kobiety.

Pachniał przyjemnie. Jego perfumy były dosyć intensywne i intrygujące. Nie wyglądał jak mieszkaniec Konohy. Ubrany w koszulkę, dżinsy i mokasyny, prędzej był biznesmenem na polu golfowym niż obywatelem miasteczka.

— Myślę, że mieszkańcy by cię powstrzymali — wtrąciła.

— Tak uważasz?

— Z pewnością.

— Tacy miłośnicy natury tutaj są?

Mężczyzna nie krył rozbawienia. Na jego twarzy dostrzegła szeroki uśmiech. Zdawało się, że dobrze bawi w jej obecności.

— Nie wyglądasz na osobę, która jest stąd.

— Doprawdy? — zaskoczona No Sabaku przystanęła. — Dlaczego?

— Patrząc na ludzi… Powiedziałbym, że prędzej z rejonów południa, lub zachodu. Kraj Ziemi?

— Pochodzę z Sunagakure — wtrąciła.

— Tutaj w Kraju Ognia ludzie są inni. Wydają się prości na swój sposób.

Hidan odprowadził Temari w kierunku samochodu.

— To małe miasteczko.  A każdy z każdym się zna.

— To co tutaj robisz? — zapytał biznesmen.

— Żyję — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Przeprowadziłam się w wieku piętnastu lat do Konohy.

— Byłaś bardzo młoda — zauważył. — Jak sobie poradziłaś?

— Jakoś musiałam — westchnęła. — Bardzo dużo pomogła mi rodzina Nara. Pewnie widziałeś posiadłość na drugim końcu miasteczka.

— Tak, chciałem z początku ją kupić, ale nie była na sprzedaż.

Zaskoczona Temari starała się nie dać po sobie poznać, że zaciekawił ją ten temat. Nie chciała też zdradzić, że zajmuje się renowacją tego obiektu.

— Klan Nara jest tutaj od początku założenia tej wioski. Jest jakby jej symbolem. Więc nic dziwnego, że nie chcą, aby trafił w obce ręce.

— Dlatego nabyłem ziemię tutaj — wtrącił Itō. — Wydaje się także atrakcyjnym miejscem. Kto wie, może będzie lepsza niż tamta posiadłość?

— Kto wie? — powiedziała, otwierając drzwi samochodu. — Do końca tygodnia powinnam przesłać gotowy projekt. Gdyby coś…

— Proszę do mnie dzwonić — Hidan uśmiechnął się, a Temari wsiadła do środka. — Do zobaczenia niebawem!

Biznesmen pomachał dłonią architekt, która wycofała na wstecznym biegu, nakręciła się i pojechała w kierunku miasteczka. A z jego twarzy nie znikał uśmiech.



Hinata siedziała w gabinecie, zaczynając nowy projekt. Jeden ze znajomych — Aburame Shino, zgłosił się do niej, aby pomogła mu zaprojektować mieszkanie. Kolega z lat szkolnych chciał coś zmienić w swoim życiu, więc zaczął od nowej aranżacji mieszkania.

Nie było to wyzwaniem dla Hinaty. Hyuga stwierdziła, że upora się w zaledwie jeden dzień.

Siedziała w swoim gabinecie, z którego miała widok na miasteczko. Biurko, przy którym obecnie siedziała znajdowało się pod oknem, a na parapecie stał błękitny storczyk. Jego kolor zawsze przypominał Hinacie Naruto. Patrząc na płatki czuła jakby patrzyła w jego szafirowe oczy.

Dzisiaj zauważyła, że kilka płatków opadło.

Nie była przesądna.  Z resztą nauczona została, że powinna stać twardo na nogach. W tym świecie nic nie dzieje się przypadkiem.

Oparła się o zagłówek. Odchyliła głowę i westchnęła. Telefon leżał na końcu biurka, a Hinata zastanawiała się, czy nie powinna w tej chwili po niego sięgnąć?

Przypomniała sobie słowa Sakury i poczuła delikatne ukłucie żalu. Uchiha miała rację, nie powinna była wątpić w ukochanego. W końcu Naruto nigdy nie dał jej powodów do podejrzeń. Ale w programie, który ostatnio oglądała, żaden z mężczyzn ich nie dawał.

Od kilku wieczorów samotnie obserwowała przygody Tessy, która przyłapała Marc’a na zdradzie! I to w najgorszym momencie, a mianowicie na rocznicy ślubu swoich rodziców. Z początku mężczyzna wydawał się zmęczony i zapracowany. Co prawda był, ale pieprzeniem siostry Tess — Liny.

Hinata myślała, że to tak bardzo absurdalne. Wmawiała sobie, że to tylko program rozrywkowy idący późnym wieczorem, na jednej z popularnych stacji telewizyjnych.

Jednak, gdy kolejny raz Naruto nie uraczył ją nawet chwilą rozmowy, stwierdziła, że dziwnie znajoma była ta fabuła. Marc tak jak Uzumaki późno wracał i szedł od razu do sypialni. Nie chciał mieć żadnego kontaktu fizycznego z Tess, ani stosunku, ani zwykłego uścisku.

Hyuga jednak wciąż martwiła się. Czy aby na pewno Naruto jest tylko przemęczony? Czy to praca tak bardzo go wykańcza?

Co prawda była świadoma, że prowadzenie firmy budowlanej to ciężki kawałek chleba. Wiedziała, że prócz ukochanego jest jeszcze Sasuke, a w ekipie jest też Kiba, Konohamaru, jej kuzyn Neji i Rock Lee. Jednak nie spodziewała się, że przez dwa tygodnie Naruto nie znajdzie nawet chwili dla niej. Nawet w weekend.

Sięgnęła po telefon. Stwierdziła, że powinna posłuchać Sakury. Uchiha miała rację, co to za związek, w którym nie ma miejsca na zaufanie? Postanowiła odwołać wszystko, co do tej pory zrobiła.

Dźwięk przychodzącego połączenia rozbrzmiał po gabinecie. Zauważyła na wyświetlaczu zdjęcie ukochanego i odebrała telefon.

— Naruto? — odezwała się do słuchawki.

Jesteś w biurze? — ton głosu Uzumakiego nie zdradzał nic.

— Tak, siedzę nad nowym projektem.

Długo ci on zajmie?

Hinata spojrzała na zegar.

— Powinnam się do godziny wyrobić.

To czekaj na mnie. Powinienem do godziny być.

— Jasne — odpowiedziała i usłyszała jak Uzumaki się rozłączył. Bez żadnego pożegnania, po prostu zakończył połączenie.

Spojrzała na storczyk. Kolejny z płatków opadł. Nie było to dla Hinaty dobra wróżba, a raczej sama Hyuga miała mieszane uczucia. Przeczucie nie pozostawiało jej zbytniej nadziei, że Uzumaki po prostu chce przyjść i po tych wszystkich dniach milczenia spytać, jak się czuje, lub co dzisiaj porabiała?



Dostrzegł ją od razu. W końcu zawsze była rozpoznawalna, zwłaszcza tutaj. Blond kucyki, związane mocno z tyłu głowy, były jej znakiem charakterystycznym. A samochód, praktycznie jej motoryzacyjną wersją.

Zdziwił się, kiedy w tamtym momencie biegł obok pagórka.

Co ona może tutaj robić? — zastanawiał się.

Skręcił w leśną dróżkę, aby nie zostać zauważonym. Gęstwina drzew wydawała się idealnym miejscem do obserwacji.

Zaciekawiony przystanął pod drzewem, kierując wzrok brązowych tęczówek, na stojącą do niego plecami, kobietę. Lecz nie było to najgorsze.

Shikamaru dostrzegł jak do Temari zbliża się inny samochód. Ze zdziwieniem zanotował, że już wcześniej widział tą rejestrację.

Przeklął pod nosem, orientując się, że samochód należy do poznanego kiedyś faceta. Shikamaru nie ukrywał, że od początku, ze wzajemnością, nie cierpiał Hidana.

— Co ten skurwysyn tu robi? — wyszeptał pod nosem.

Był wściekły, że zauważył jego okropną twarz. Jednak prawdziwej furii dostał, gdy Itō zbliżył się do No Sabaku. Nara chciał wyskoczyć i go odciągnąć. Nie mógł znieść świadomości, że ten gnojek stoi tak blisko kobiety!

Przez te dziesięć lat, w których nabrał doświadczenia, wiedział, że nie powinien działać pochopnie. Chciał analizować na chłodno sytuację. Jednak w żyłach gotowała mu się krew, kiedy tylko ich razem zobaczył.

Schował się głębiej, gdy ujrzał ciemne oczy Hidana. Patrzyły w jego stronę, jakby sam ich właściciel domyślał się, że jest obserwowany. W końcu w ich zawodzie to była codzienność.

Shikamaru stał oparty o drzewo, a drzazgi wbijały się niemiłosiernie w jego skórę. Jednak nie było to tak uciążliwe, jak postać znienawidzonego przez niego faceta.

W dodatku Temari wydawała się dobrze bawić!

Shikamaru nabrał powietrza, starając się opanować. Nie mógł działać pochopnie. Musiał się uspokoić i poczekać.

Z zaskoczeniem usłyszał o pomyśle Hidana.

— Skurwysyn — Nara wycedził cicho przez zęby.

Doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego wtrącił wzmiankę o dworku. Ciało Shikamaru przeszedł dreszcz złości, niewiele brakowało, by dostał furii.

Nie wiedział, ile czasu poświęcił na obserwacje znajomego. Nie pałali do siebie sympatia od początku, a jego obecność w tym miasteczku nie była przypadkowa. Gdy odjechał z pagórka, skierował się w stronę Amegakure. Shikamaru wyszedł z leśnej ścieżki i ponownie stanął na asfalcie. To wszystko wyjątkowo mu się nie podobało i wiedział, że demony przeszłości wciąż za nim podążają.



Przekroczyła próg domu, a następnie, praktycznie od razu ściągnęła obcasy. Całe mieszkanie ogarniała cisza, a Sakura zastanawiała się, dlaczego wszystkie światła są zgaszone. Widziała w garażu samochód męża, więc była pewna, że Sasuke wrócił z pracy.

Bosymi stopami skierowała się w stronę salonu. Chłodny gres dawał ukojenie obolałym stopom. Wkraczając do salonu, najpierw ujrzała butelkę wina, dwa kieliszki. Następnie o zauważyła, że o kuchenny blat opierał się Sasuke.

Spojrzała na niego, ze zdziwieniem przyznając, że mąż nie miał na sobie koszulki. Godzinami mogłaby patrzeć na jego szeroką klatkę piersiową. Na twarzy miał kuszący uśmiech, a onyksowe oczy przepełniało pragnienie.

Z początku wypili odrobinę wina. Niezbyt dużo, ponieważ dłonie Sasuke stanowczo uniemożliwiały większą ilość. Patrzył jej głęboko w oczy, a Sakura stwierdziła, że kotłująca się w niej złość, po prostu odeszła. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki.

Sasuke powoli zaczął ją rozbierać. Oglądał w zachwycie każdy skrawek, jakby nigdy wcześniej tego nie robił. To był ich kolejny pierwszy raz. Sakura przygryzła wargę, chcąc sprowokować męża. Nie potrzebował wiele.

Położył ją na salonowej sofie. Zaczął całować, powoli, nieśpiesznie. Najpierw czoło. Ten mały gest zawsze sprawiał, że Sakura czuła się bezpiecznie. Miała wrażenie, że mąż chce jej przekazać swoje uczucia. Później mokrymi pocałunkami zszedł na nos, żuchwę, szyję. Specjalnie omijał usta, jakby chcąc by były one nagrodą. Delikatny język wędrował po ciele, zahaczając o już sterczące sutki. Wystarczyła tylko chwila i jego gorący oddech.

Sakura poczuła, jak szorty męża się wybrzuszają, dając znać, że jest na nią gotowy. Przywarł torsem do nagiego biustu, powracając pocałunkami do kobiecych ust. Czuła mrowienie całego ciała, a następnie jedną nogą rozszerzył jej biodra.

Dużą dłonią sięgnął pod spódnice i rozpiął guzik. Następnie wsadził ją pod materiał koronkowych fig i wszedł w jej kobiecość.

— Mmm — wyszeptała w akcie ogarniających ją spazmy rozkoszy.

— Jak zawsze gorąca — odpowiedział starając się złapać oddech.

Bezceremonialnie wsadził dwa palce, a kobieta zadrżała. Uwielbiał to, jak traktował jej ciało, a przez lata związku, poznali się i swoje upodobania. Sasuke wiedział, co zrobić, aby było im dobrze.

Zamglonym wzrokiem, oderwała od siebie jego dłoń, by dać do zrozumienia, że pragnie go teraz, całego. Uchiha pośpiesznie ściągnął spodenki, aby z impetem wejść w żonę. Tak bardzo ją pragnął.

Wsuwał się w nią i wysuwał. Poruszał się powoli, by zaraz przyśpieszyć. Doskonale wiedział, co podnieca żonę, a Sakura wiła się pod jego władczym spojrzeniem.

I nie liczyła się dla nich wcześniejsza sprzeczka. Nie było świata zewnętrznego. Sakura nie czuła się matką, córką, architektem. Była tylko jego. Żoną najwspanialszego mężczyzny na świecie. Miłości jej życia.




Od K:  Mam nadzieję, że coś, w niewielkim stopniu wyjaśniłam. Bo uchyliłam trochę tego rąbka tajemnicy. :D

2 komentarze:

  1. No no no, faktycznie trochę nam tu zateasowałaś co się dzieje i co będzie się działo! Nie ukrywam, coraz bardziej interesuje mnie ten nasz tajemniczy, nieco mroczny Shikamaru i kosa , którą ma z Hidanem.

    Mam kilka swoich typów, odnośnie tego co jest grane, ale na razie pozostaną moją słodką tajemnicą coby ani mi ani tobie nie psuć zabawy xD

    Ah ten szprytny Sasuke. Rozegrał Sakurę tak bardzo, że nie była w stanie nawet myśleć o kłótni. No ale przy jego nagiej klacie kto by się tam długo opierał hehe
    Chociaż czytając scenę z nimi miałam w głowie jedynie Mebuki, która doskonale wie co te dwa świntuchy robią, kiedy ona opiekuje się Saradą, no i XDDDD

    Oj jestem też ciekawa kiedy Naruto w końcu się oświadczy, bo nasza biedna Hinatka zaraz osiwieje, albo co gorsza napuści Nejiego na Uzumakiego i skończy się szpitalem albo pogrzebem.

    Czekam niecierpliwie na rozwój sytuacji. Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdział i znów się bardzo dużo dzieje c: Ojj, nie możemy narzekać na niedosyt zaskakujących scen, haha! Jestem ciekawa, co wymyśli Naruto... Bo chyba nie chce jej się oświadczyć w biurze, prawda? Haha. Sama ta myśl mnie rozbawiła :D
    No i tak czułam, że z Hidanem jest coś nie tak... Ale wciąż brakuje mi więcej informacji... Ale jeszcze mam trzy rozdziały, by wszystkiego się dowiedzieć... Nie mogę się doczekać... Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥