niedziela, 20 listopada 2022

Rozdział 6


Podejrzenia


Obudziły ją promienie słoneczne, nieproszone, wpadające przez odsłonięte okno. Otworzyła nieśpiesznie powieki, chcąc się przyzwyczaić do czasu i miejsca, w którym się znajdowała. Mrugnęła kilka razy, aby przypomnieć sobie co i dlaczego tak właściwie znajduje się i gdzie się znajduje? Upłynęła chwila, nim obraz nabrał wyrazistości. Spojrzała przed siebie. Zielono-szare tapety odchodziły w niektórych miejscach od ściany, a podłoga zaskrzypiała, gdy podniosła się do siadu. Przygryzła wargę.

— Kurwa — wyszeptała.

Zdając sobie sprawę z tego, co wyprawiała wczorajszego dnia, Temari zdecydowała, że powinna jak najszybciej uciekać. Po Shikamaru nie było śladu, a kominek, który znajdował się po prawej stronie już nie tlił się i był wygaszony.

Szybko powstała z podłogi, na której leżał materac.

Więc to była teraźniejsza sypialnia Shikamaru — pomyślała.

Podrapała się po głowie, owijając kocem. Chłodne powietrze smagało nagie ciało, a No Sabaku zarumieniła się, przypominając sobie wczorajszy dzień.

Powróciły do niej obrazy wczorajszego dnia: kłótnia z Shikamaru, pocałunek pełen gniewu lecz i desperacji, nocny stosunek, gorący, namiętny, tak bardzo wytęskniony.

Wciąż czuła pod opuszkami twarde mięśnie, a w powietrzu unosił się zapach męskich perfum. Przygryzła wargę.

Przez noc czuła się jak w transie. Niczym narkoman po latach abstynencji. Jej osobisty odlot po dużej dawce dobrego haszyszu.

Uzależnieni nazywali to złotym strzałem. Temari nie wiedziała, czy już wróciła do żywych. Piekąca skóra pod naporem męskich pocałunków. Jej osobiste, kameralne harakiri.

Przyłożyła dłonie do policzków. Rozpalone lico ukazywało jej zakłopotanie. Choć nie był to pierwszy raz, ona znów poczuła się tą siedemnastolatką.

Szybko ubrała się i niechlujnie spięła włosy. Zaklęła pod nosem parę razy, widząc swoje odbicie w jednym z okien. Zielone oczy przepełniała swego rodzaju obawa.

W końcu wczorajszy dzień wszystko zmienia.

Pośpiesznie wsiadła do samochodu i odpaliła silnik. Chciała jak najszybciej uciec i zaszyć się. Potrzebowała przestrzeni dla siebie.

Przez lata terapii z powodu depresji i załamania nerwowego nauczyła się, że po każdym dostarczonym bodźcu, powodującym zachwianie emocjonalne, powinna po prostu się zaszyć i wyciszyć. Pragnęła zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia i pragnienie osoby, która była dla niej wszystkim. 



Sasuke ubrał kurtkę, zapiął jej zamek i wyszedł ze swojego pick-up’a. Przed budynkiem zauważył postać Naruto i schował ręce do kieszeni. Uzumaki przyglądał mu się badawczo, a sam Uchiha nie wiedział, co powinien mu powiedzieć. Z jednej strony złożył przysięgę, że się nie wygada, z drugiem męczyła go kłótnia z żoną.

Sakura nie odezwała się do niego wieczorem, ani przez całą noc. Wychodząc do pracy nawet nie odpowiedziała, kiedy wyrzucił z siebie słowa pożegnania.

Nie mógł jej winić za to, że była zła. Jednak wiedział, że powinna była także jego zrozumieć. Nie powinien zdradzać tajemnic Uzumakiego, nawet jeżeli przyjaźnił się z Sakurą. Może rzeczywiście Hinata była zdezorientowana, jednak przede wszystkim powinna to załatwić z Naruto, a nie wykorzystywać Sakurę.

Sasuke wszedł po schodach, ignorując przyjaciela. Zdawał sobie sprawę, że dzisiaj była jego kolej na odbiór Sarady z przedszkola, więc chciał jak najszybciej uwinąć się z pracą. 

— A tobie co się stało? — przerwał ciszę, wchodzący do pomieszczenia Uzumaki.

— Nic — mruknął w odpowiedzi Sasuke.

— Zły poranek?

— Uzumaki daj spokój. Weź się do pracy.

Uchiha pochwycił narzędzie i zaczął swoją pracę. Jednak przez cały dzień wszystko leciało mu z rąk, a pracę, które powinien skończyć nie wychodziły najlepiej.

— Może wróć już do domu — przerwał Naruto, stojąc w progu.

— Skończę to wrócę.

— Przecież widzę, że dzisiaj nie jest twój dzień.

Sasuke podniósł powoli głowę i spojrzał na przyjaciela. To prawda, miał fatalny dzień. W dodatku Sakura wciąż była zła, a on nie mógł nic z tym robić. Znaczy mógł, ale nie koniecznie uważał, że musi mieszać się w sprawy na linii Uzumaki-Hyuga.

Naruto patrzył na niego, a szafirowe oczy przepełnione były swego rodzaju troską. Niewerbalnie wyrażały, że powinien sobie zrobić koniec na dzisiaj.

— Dobra — westchnął Uchiha. — Zbieram się. Odbiorę wcześniej Saradę z przedszkola.

Uzumaki uśmiechnął się, jakby chciał stwierdzić, że zawsze ma rację. W dodatku wygrał nieoficjalną bitwę z przyjacielem, zmuszając go, by przyznał mu rację. Sasuke mruknął coś jeszcze pod nosem i otrzepał z pyłu.

— Jutro będę wcześniej — powiedział, rzucając w przyjaciela rękawicami ochronnymi.

— Uważaj, bo jeszcze ci uwierzę — odparł Uzumaki, odkładając je na parapet.

Sasuke zarzucił kurtkę i wyszedł z lokalu. Do domu miał ponad pół godziny drogi, więc włączył ulubione Aerosmith i skierował się ku drodze szybkiego ruchu. Zastanawiał się, czy wciąż Sakura będzie zła. Miał w głowie wiele myśli, które niczym bumerang do niego wracały.

Szybko zaparkował na podjeździe, przed bramą garażu. Kluczykami otworzył drzwi wejściowe i momentalnie pobiegł do łazienki. Gorący prysznic zmył brud powstały poprzez pracę, czyli mieszaninę piasku i kurzu, a następnie ubrał się, aby wyglądać przyzwoicie.

Z garażu wziął zapasowy fotelik i zamontował go na tylnych siedzeniach. Upewniwszy się, że nie drgnie nawet na centymetr, powrócił do drzwi od strony kierowcy. Wskoczył do samochodu, przekręcił kluczyk w stacyjce i nawrócił w kierunku wjazdu. Pilotem zamknął automatyczną bramę i skierował się w stronę centrum miasteczka.

Przedszkole Kurama było jednym z najlepszych placówek w całym kraju. Tutaj prócz nauki, pedagodzy stawiali na zabawę i rozwijanie talentów dzieci. Sarada jako trzylatka uwielbiała śpiewać i rysować. W dodatku także uczęszczała na zajęcia z astronomii. To przy Sasuke pierwszy raz pokazała gwiazdy w jednej z małych książeczek. Później ciągle umieszczała komety i planety w swoich dziecięcych rysunkach.

Sakura stwierdziła, że najlepiej zapisać ją na te zajęcia, które już po pierwszym razie sprawiły dziecku niezliczoną frajdę. Z resztą Sasuke uwielbiał patrzeć, jak córka uśmiecha się szeroko, macha rękami i biega beztrosko. Talent plastyczny odzieczyła po matce, jednak Sakura często żartowała sobie, że Sarada śpiewa zupełnie jak Sasuke. No cóż, nie mógł się nie zgodzić.

Już w szkole podstawowej nauczycielka muzyki stwierdziła, że Sasuke ma talent muzyczny i byłoby marnotrawstwem, gdyby nie spróbował swoich sił w konkursach muzycznych. Sasuke śpiewał więc w szkolnym, a później międzyszkolnym konkursie muzyki filmowej. Zdobył drugą nagrodę, za wykonanie piosenki z bajki Disney’a — Herkules. Tytuł jej nosił Droga mi nie straszna. 

Sasuke pamiętał, że matka była z niego dumna, a gdy po roku zaśpiewał Pół kroku stąd, zajął pierwsze miejsce. Wtedy dumny był też jego ojciec.

A jeszcze po następnych dwóch latach wydarzył się wypadek. Z masakry, w której prowadzony przez Fugaku samochód zderzył się czołowo z ciężarówką, przeżył tylko on — Sasuke.

Konoha była małym miasteczkiem, więc wszystko rozniosło się w zawrotnym tempie. Jedyny ocalały z wypadku, w którym zginęli rodzice i starszy brat — Itachi. Sasuke przestał śpiewać.

Nie raz, nie dwa, przyjaciele starali się go przekonać. Jednak on nie chciał chwycić ani razu za mikrofon. Z bólem patrzył na relikt opakowany złotą wstążką, leżący gdzieś na dnie kartonu. To był jego ostatni prezent od rodziców.

Zaparkował pod przedszkolem i wysiadł z samochodu. Zapiął zamek w kurtce i wszedł do pawilonu. Od razu powitała go Kushina, matka Naruto.

— Sasuke! — zawołała z radością.

— Dzień dobry, pani Uzumaki.

Kushina była w stosunku do niego bardzo opiekuńcza. To właśnie dzięki niej udało mu się zdać maturę i nawet skończyć budownictwo.

— Przyszedłem po Saradę — powiedział spokojnie. 

— Już ją zawołałam. Ale cieszę się, że cię widzę. Dawno nie mieliśmy okazji się spotkać.

— Praca — mruknął w odpowiedzi, starając się uniknąć spojrzenia błękitnych oczu. W pewnym sensie Kushina Uzumaki była dla niego jak druga matka.

— Zupełnie jak Naruto — westchnęła. — On też ma taką wymówkę. Co z tymi ludźmi?!

Kushina skierowała się do wejścia na salę i po chwili zauważył obok niej córkę.

— Ta-ta! — zawołała radośnie i pobiegła w jego stronę.

— Cześć maluchu — powiedział, obejmując ją. — Jak było dzisiaj?

— Su-pel. Babcia Kushina powiedziała, że jestem bardzo do ciebie podobna.

— Bo jesteście jak dwie krople wody — zaśmiała się Uzumaki.

— Ale to faaajneee — Sarada palcem dotknęła twarzy ojca. — Boooo jesteś bardzo łaaadny. Więc ja też będę ładna, prawda?

— Będziesz piękna — powiedział Sasuke. — A wiesz dlaczego?

— Dlaczego?

— Bo masz najpiękniejsza mamę na świecie.

Kushina uśmiechnęła się do nich, a później pomachała na pożegnanie. Trzylatka zaczęła opowiadać, co dzisiaj robiła i jak bardzo nie cierpi jeść kalafiora.

Nim Sasuke zapiął ją do fotelika usłyszeli znajomy głos. A później Sarada zerwała się.

— Bab-cia!

Sasuke odwrócił się i ujrzał Mebuki. Mama Sakury stała obok ich samochodu, a w ręce trzymała siatki z zakupami.

— Cześć kochanie — powiedziała pani Haruno witając się z wnuczką. — Tata dzisiaj cię odbiera?

Trzylatka pokiwała żwawo głową.

— Cześć mamo — powiedział Sasuke, całując policzek teściowej. — Z zakupów?

— Wiesz jaki jest Kizashi… — westchnęła. — Ubzdurał sobie, że ma ochotę na takoyaki, więc musiałam iść kupić brakujące składniki.

— Może podwiozę cię do domu? — zaproponował Sasuke.

— Jeżeli nie masz nic do roboty.

Sasuke otworzył drzwi od strony pasażera, a później porządnie zapiął pasy córce. Sarada zaczęła coś żywnie opowiadać, streszczając ostatnie lekcje astronomii.

— Możesz tutaj skręcić? — zapytała Mebuki.

— Kawiarnia? — Sasuke nie krył swojego zdziwienia, gdy przystali obok szyldu z filiżanką.

— Widzę, że czymś się zadręczasz, a nie znam lepszego napoju niż kawa, aby nie wyrzucić swych zmartwień. Oczywiście alkoholu nie biorę pod uwagę.

Uchiha uśmiechnął się i za namową teściowej wszedł do kawiarenki. Sarada prosiła tatę o ciastko, więc w trójkę ustalili, że to będzie ich mały sekret. Później trzylatka zaczęła się zajadać porcją jabłecznika, którym podzieliła się z babcią.

— A więc, o co chodzi? — zaczęła pani Haruno.

— Po prostu z Sakurą mieliśmy wczoraj małą sprzeczkę — powiedział, upijając łyk espresso.

— Wiedziałam, że jest coś za markotna przez telefon.

— Rozmawiała z mamą?

— Tak, chciała poprosić, abym zajęła się dzisiaj Saradą.

Sasuke skierował wzrok onyksowych oczu na teściową. Szmaragdowe oczy, które po niej odziedziczyła Sakura, patrzyły na niego z troską.

— Przecież wiedziała, że dzisiaj jest mój dzień odebrania naszej córki z przedszkola.

— To też powiedziała. Jednak chyba powinniście sobie sami wszystko wyjaśnić.

— A wiees, ze to ciastko jest z jabuuszkiem? — wtrąciła Sarada, starając się nabrać kawałek ciasta. Ostatecznie była cała w masie z pieczonych jabłek.

— Tak? — zapytała z powagą Mebuki.

— Doble.

— Sasuke — pani Haruno chwyciła dłoń zięcia. — Spędźcie razem ten wieczór. Ja zajmę się Saradą, a jutro odprowadzę ją do przedszkola. Wyjaśnijcie sobie wszystko. Rozerwijcie się. Moja córka jest trudna, w końcu odziedziczyła mój charakter.

— Mama nie jest…

— Wiem, że dla ciebie, będę najlepszą teściową — zaśmiała się. — Ale taki już jesteś. Uprzejmy, dobrze wychowany. Dlatego proszę, napijcie się wina. Wiesz, że Sakura uwielbia takie klimaty. Obejrzyjcie komedię romantyczną, albo film akcji. Wyjaśnijcie sobie nieporozumienie, a później kochajcie się.

Sasuke przez ostatnie zdanie zakrztusił się pitą wcześniej kawą.

— Jestem mężatką już trzydzieści lat. Wiem, dlaczego kłótnie małżeńskie są takie fascynujące. To możliwość pogodzenia jest chyba najlepszym co w nich może cię spotkać.

Sasuke spojrzał na teściową, która poprosiła rachunek. Może Mebuki Haruno miała absolutną rację? Może powinien wynagrodzić żonie wszystko?



W biurze czuć było napiętą atmosferę od rana. Sakura w pośpiechu weszła do lokalu. Hinata spojrzała na nią znad notatnika. Sama także będąc poddenerwowana.

— Widzę, że masz tak samo ciężki dzień, jak ja — mruknęła mizernie Hyuga.

— Sasuke nic mi nie powiedział — prychnęła zła Sakura.

— Pokłóciliście się?

Sakura otworzyła drzwi i weszła do gabinetu. Położyła na krześle aktówkę, a do ręki wzięła pustą konewkę.

— Powiedział, że nie powinnam wtrącać się w nie swoje sprawy — fuknęła zła, podchodząc do zlewu. Odkręciła kurek i nalała wody do fioletowej konewki.

— Czyli na pewno coś wie…

— Na bank! — warknęła zła Uchiha.

Hinata opadła na fotel. W lawendowych oczach pojawiły się łzy.

— Hinata uspokój się — Sakura podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją.

— Ale Naruto dzisiaj także zachowywał się jak pajac — zaszlochała.

— Może nie ma kochanki…

— Sakura, wczoraj wrócił, to nawet słowem się do mnie nie odezwał, tylko poszedł spać.

— Może był zmęczony.

— Może tak, a może nie.

Hyuga wstała od biurka i skierowała się w stronę ekspresu. Było po dziewiątej, a ona jeszcze nie piła tego dnia kawy.

Wzięła swój kubek i włączyła odpowiedni program. Następnie nacisnęła guzik start  i patrzyła jak naczynie się napełnia.

Po biurze rozszedł się aromatyczny zapach kawy.

— Może zmęczył się uprawianiem cimcirimci z kochanką — westchnęła gorzko.

— Daj spokój! — Sakura oparła dłonie o blat. — Uzumaki cię kocha.

— Co z tego?

— Dużo… Na pewno cię nie zdradza.

— To dlaczego Sasuke ci tego nie powiedział?

— Bo jest lojalnym palantem.

Przyjaciółki zaśmiały się. W sumie, gdyby ktoś wszedł w tamtym momencie do biura, pomyślałby, że z całą pewnością nawdychały się gazu rozweselającego.

— Nie wiem, co ten głąb kombinuje — Sakura otarła oczy z łez. — Ale sama wiesz, że są dla siebie jak bracia. Sasuke nic nie powie.

— Myślałam dużo o tym… — wyszeptała Hinata. — Oglądałam ostatnio taki program.

— Tylko nie mów mi, że chcesz sprawdzić wierność Uzumakiego?

— A co w tym złego?

— Hinata! — powiedziała stanowczo Uchiha. — Naprawdę chcesz się do tego posunąć? Chcesz wystawić go na próbę?

— Przecież to nic złego…

— To jest bardzo złe. A jak on się dowie?

Sakura z niedowierzaniem patrzyła na przyjaciółkę. Jednak na twarzy Hinaty nie zauważyła cienia kpiny. Hyuga poważnie nad tym myślała.

— Dobra, rób co chcesz — Sakura uniosła ręce w geście kapitulacji. — Jednak ja cię ostrzegałam. Obyś później nie płakała.



Temari wkroczyła do gabinetu, chcąc jak najszybciej wziąć z niego potrzebne rzeczy. Nie spotkała nikogo w recepcji, ani nie widziała, aby Uchiha była w biurze. W sumie było już późno, więc podejrzewała, że zostanie sama.

— Temari — do jej gabinetu wkroczyła Hinata, która najwyraźniej dopiero wróciła.

— Co tam? — zapytała, udając poważną.

— Wczoraj jakiś klient pytał o ciebie.

— Mówił coś dokładniej?

No Sabaku skierowała wzrok na biurko, w którym trzymała aktualne katalogi. Skoro Nara chciał mieć bogatą posiadłość, przygotuje ten projekt. Zła była tylko z uwagi na to, że posiadłość miała dla niej zbyt dużą wartość.

— Wykupił ziemię na północ Konohy.

— A coś więcej?

— Nic — mruknęła Hyuga, opierając się o framugę drzwi. — Tylko, że chcę ciebie. Stwierdził, że tylko ty jesteś w stanie mu pomóc.

Temari odwróciła się w stronę przyjaciółki. Twarz Hinaty nie wyrażała zbyt wiele, więc była pewna, że facet nic więcej nie powiedział.

— A jakiś namiar zostawił?

— Wizytówkę.

Hinata wyciągnęła przed siebie dłoń, w której trzymała czerwony kartonik. Temari spojrzała na wizytówkę.

Hidan Itō — usługi kredytowe.

— Hidan Itō?

— Nie mówił, czym konkretnie się zajmuje.

— Firma z Yugakure…

— Co go tutaj ściągnęło? — zamyśliła się Hyuga.

— Nie wiem — odparła Temari. — Ale się dowiem. Dzięki Hinata, zaraz do niego zadzwonię.

Hinata odwróciła się i zamknęła drzwi gabinetu. No Sabaku nie wiedziała, dlaczego klient z odległego miasteczka pojawił się tutaj. Ale może rzeczywiście chciał się przeprowadzić. Jednak wiedziała, że są o wiele ciekawsze miejsca niż mała Konoha.

Słucham? — usłyszała męski głos w słuchawce.

— Dzień dobry — powiedziała, siląc się na miły ton. — Architekt Temari No Sabaku. Czy mam przyjemność…

Pani architekt? — ton głosu mężczyzny wydawał się zelżeć, więc Temari słuchała co ma on do powiedzenia. — Wykupiłem ziemię na północnym pagórku. Chciałbym tam zbudować posiadłość. Słyszałem, że jest pani najlepsza w tym miasteczku. czy moglibyśmy się umówić jutro na spotkanie?

— Godzina jedenasta panu odpowiada?

Dobrze, wyślę pani adres sms’em?

— Tak oczywiście — potwierdziła No Sabaku.

To jesteśmy umówieni.

Temari chwilę jeszcze zastanawiała się nad tym wszystkim. Wiedziała, że dzisiaj będzie musiała zarwać kolejną noc, lecz postanowiła zobaczyć, czego nowy klient od niej oczekuje. Postanowiła nie zawracać sobie głowy na myśli dotyczące Shikamaru, ich byłego związku i tego, co tej nocy się wydarzyło. Ponieważ obydwoje byli już dorośli, a ona wyleczyła się z uczucia, które do niego żywiła.

— Tak, wszystko będzie dobrze — powiedziała, zbierając katalogi z biurka.

Jednak chyba sama nie potrafiła w to uwierzyć.




Od K: Spóźniona o tydzień, jednak mam nadzieję, że długość tego rozdziału wynagrodzi dłuższy okres oczekiwania.


2 komentarze:

  1. Uhhh ale dlaczego, dlaczego tak dręczysz czytelników! Nic nie zostało wyjaśnione, ja czuję się jeszcze bardziej wciągnięta w tę historię i chcę wiedzieć.
    Dlaczego Shikamaru zniknął? Co to wszystko znaczyło dla niego? Czego chce Hidan i czemu mam wrażenie, że Shikamaru będzie go znał?
    Tak wiele pytań, tak niewiele odpowiedzi. Ale rozdział bardzo fajny. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu... Jakoś tak szkoda mi w tym opowiadaniu Naruto i Hinaty... Zirytowała mnie jej nieufność wobec Naruto... Ech... No, ale każdy ma chyba czasem takie chwile zawahania? No cóż... Za niedługo może wszystko się wyjaśni! Szkoda tylko, że małżeństwo Sasuke i Sakury na tym cierpi, no ale jak się chce mieć przyjaciół, to potem tak jest, haha! :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥