piątek, 9 grudnia 2022

Rozdział 9

 
Wyznanie


Mieszkanie przekroczyła niepewnym krokiem. Nie wiedziała co w nim zastanie, albo czy w ogóle kogoś w nim zastanie? Odkąd Naruto wyszedł z biura, żyła złudną nadzieją, że poczeka na nią i spokojnie porozmawiają.

Włożyła odpowiedni klucz do zamka i zorientowała się, że drzwi są otwarte. Nacisnęła z lekką obawą klamkę, by następnie czmychnąć do środka. Mimo, że to było ich wspólne mieszkanie, poczuła się jak nieproszony gość.

Od razu zauważyła świecący się telewizor. Zdjęła trencz i powiesiła w szafie. Z nóg pozbyła się skórzanych sztybletów i skierowała w głąb apartamentu. Z niesmakiem zanotowała, że właśnie oglądanym przez Uzumakiego programem były dalsze losy Tess i Marc’a.

— To, że ten dupek, ją zdradzał, nie znaczy, że wszyscy tacy są, do cholery! — powiedział gorzko do odbiornika.

Naturo najwidoczniej nie zanotował, że wróciła. Leżące na stoliku kawowym sake, uświadomiło ją, że nie był zbyt trzeźwy.

Skakał pilotem po kanałach, z obrzydzeniem patrząc w odbiornik. Jego twarz była wykrzywiona. W słabym świetle telewizora zauważyła, że niebieskie oczy zmrużył gniewnie, a następnie po prostu zacharczał.

— I na co mi to wszystko było? — mówił do siebie, wciąż nie wiedząc, że Hinata jest obok. — Pokłóciłem się z nią. O pierdołe. Z moją kochana… Hina… Hinatą.

Hyuga oparła się o ścianę, patrząc na dalsze poczynania Uzumakiego. Kręciła głową z niedowierzaniem. Było dokładnie tak, jak powiedziała Sakura.

Naruto nie były zły. Był rozgoryczony.

— Ale przecie.. Przecież — westchnął i zaczął mieć pijacką czkwawkę. — Kurwa.

Uzumaki chwycił za stojącą na stoliku butelkę. Prawa dłoń kiwała mu się na obie strony.

— Chy-chyba je-je-jeśtem — znowu czknął. — Pi-pjanyś.

Odchylił głowę do tyłu, która bez kontroli poleciała na ścianę. Hinata szybko zerwała się, aby go przytrzymać, gdy niebezpiecznie zbliżał się do krawędzi kanapy.

— Hina-Hinatka? — zapytał, podnosząc brew.

— Tobie już wystarczy — powiedziała Hyuga, obejmując męskie ciało.

— Wróci-wróciłaś?

To nie powinno być pytanie, ale Uzumaki nie kontrolował już wypowiadanych słów. Hyuga zauważyła, że oprócz otwartej na stole butelki, pod kanapą leży druga.

Matko bosko — pomyślała i przewróciła oczami.

Ciało Naruto było ciężkie z powodu wcześniej wypitego alkoholu. Prócz problemu ze wstaniem, utrzymaniem równowagi i jakiejkolwiek składnej wypowiedzi, w pewnej chwili popatrzył na dziewczynę. Szafirowe tęczówki wypełniło swego rodzaju poczucie ulgi.

— Ja… Ja cię…

— Dobrze kochanie — wtrąciła, starając się go podnieść. — Rozumiem cię.

— Nie… Nie rozumisz — powiedział i znowu czknął.

— Pomogę ci dojść do łóżka, dobrze?

Naruto nie odpowiedział, a Hinata nie wiedziała, czy zaakceptował jej propozycję, czy po prostu się poddał?

— Tak mi źleee — czknął znowu, starając się podnieść.

— Nie dziwię się, po takiej dawce — mruknęła w odpowiedzi.

— Nie chodzi o sake!

— Chodź, pomogę ci.

Kobieta raz jeszcze chwyciła jego ramię i powoli, z uwagą i troską, pomogła ukochanemu się podnieść. Naruto wstał, przytrzymując się Hinaty. Zdecydowanie za dużo wypił, a nogi zaczęły mu się plątać już od pierwszego kroku.

— Ko-kosiam ceee, wieeś? — bękotał.

— Tak, tak — westchnęła.

— I chciałbym… chciałbym…

Urwał, jakby się nad czymś zastanawiał. Hinata otworzyła nogą drzwi i wprowadziła go do sypialni. Pomogła ściągnąć bluzę, a później spodnie. Delikatnie wyswobodziła się z jego ramienia, lecz od razu została przyciągnięta przez Uzumakiego. Zaskoczona wylądowała na jego torsie.

Poczuła jak palcami przesuwa jej podbródek, niemo nakazując by na niego spojrzała. Niebieskie oczy wydawały się szczere i szczęśliwe.

— Bee-bedziesz moją szooooną? — zapytał, unosząc brew.

A następnie zamknął oczy i zaczął chrapać.

Hyuga wyswobodziła się i przykryła ukochanego kołdrą. Zaskoczona jego pytaniem, po chwili stwierdziła, że Uzumaki jest pijany i nie myśli poważnie.

Zamknęła drzwi sypiali i skierowała się do kuchni. Postanowiła posprzątać salon, aby Naruto z rana nie miał wyrzutów sumienia.



Obudziła się rano, a miejsce obok było już chłodne. Przygryzła wargę, czując, że Sasuke nie ma w sypialni. Przetarła dłonią zaspane oczy, a później powstała do siadu. Chłód spowodowany przeciągiem okrył jej ramiona, więc ręką chwyciła za wiszący obok szlafrok.

Z podziwem obserwowała półnagiego męża, który obecnie bawił się patelnią. Poczuła zapach bekonu i zrozumiała, że Sasuke jest w trakcie przygotowywania swojego ulubionego śniadania.

Przyglądała się dłuższy czas, aby stwierdzić, że przez lata związku nie potrafiła docenić tego, ile ten mężczyzna dla niej zrobił.

Oczywiście, kochała go i wielokrotnie to powtarzała. Czy to na korytarzu w szkole, czy randce w kinie samochodowym. Powtarzała po stokroć, gdy ujrzała pierścień z białego złota i na ślubnym kobiercu. Jednak wciąż czuła, że to wszystko i tak za mało.

Ponieważ nigdy nie czuła się smutna, przygnębiona czy nieszczęśliwa u jego boku. Sasuke był wspaniałym mężem i ojcem. Obdarzył wręcz namacalną miłością Saradę, już od pierwszej chwili, gdy Sakura zakomunikowała, że zaszła w ciążę.

— Dzień dobry — powiedziała, wchodząc do kuchni.

Momentalnie odwrócił się do niej, a jego twarz ozdabiał szeroki uśmiech.

— Wyspana? — zapytał, przekładając boczek na talerz.

— Troszkę mnie wymęczyłeś — odpowiedziała figlarnie, parę razy trzepocząc rzęsami.

— Mógłbym to robić codziennie — odparł, zbliżając się do niej.

Onyksowe oczy w jednej chwili przepełnione były pożądaniem. Sasuke objął żonę, a Sakura nie wiele myśląc wpiła się w jego usta. Nie mieli zbyt dużo czasu, jednak odrzuciła tą informację, gdzieś w daleki kąt podświadomości.

Wplotła palce w kruczoczarne włosy, delektując się smakiem jego ust.

— Nie mamy zbyt dużo czasu — wymruczał.

Ogniki, które miał w oczach, wciąż bacznie ją obserwowały, gdy pociągnęła wiązanie szlafroka.

— Na pewno? — zapytała z udawanym żalem.

— Pani Uchiha, co pani ze mną robi?

Po jej ciele przeszła fala gorąca. Delikatne dołeczki, które powstały na skutek jego uśmiechu, sprawiły, że momentalnie dotknęła je opuszkiem palca.

Chwycił drobne biodra w dłonie i z ostrożnością położył na kuchennej wyspie. Wpił się mocno w usta, natychmiast dobywając ręką piersi. Drażnił wrażliwy sutek, szczypał go i masował jednocześnie.

Szybko zsunął spodnie i wbił się w nią mocnym pchnięciem. Stłumił głośny jęk, pocałunkiem, a następnie uśmiechnął się buńczucznie. Wchodził w nią szybko i rytmicznie, a Sakura oplotła go nogami w pasie. Spojrzał raz jeszcze na żonę, aby mocniej wejść do środka. Czując jej silny orgazm, wykonał kilka jeszcze mocniejszych pchnięć. Rozpływające się po ciele spełnienie dało im obojgu rozkosz, a natychmiast poczuł na ustach wargi żony.



Do klienta przyjechała spóźniona, lecz na szczęście zdążyła zadzwonić i poinformować o tej małej niedogodności. Pani Koharu na szczęście znała ją od dziecka, więc doskonale wiedziała, że Sakura nigdy się nie spóźnia.

— Bardzo przepraszam — powiedziała Uchiha, wchodząc przez bramę.

— Nic się nie dzieje — właścicielka machnęła dłonią. — Właściwie to przynajmniej zdążyłam zjeść śniadanie i wypić kawę zbożową.

Sakura uśmiechnęła się i skierowała za właścicielką posesji na ogród. Pani Koharu chciała powiększyć ogród o kilka nowych drzewek i kwiatów, lecz nie wiedziała zbytnio, co dobrze wpasowało by się do jej ogródka. Na szczęście pojawia się ktoś taki jak Sakura. Architekt krajobrazu.

Praca u pani Koharu minęła jej bardzo szybko. Sprawdziła próbkę gleby i wykonała potrzebne pomiary. Zapisała wszystko w swoim notesie, który od studiów nie porzucała. Dokładnie, kilkakrotnie sprawdziła, czy wszystko jest tak jak w rzeczywistości.

— Nie powinnaś się tak przemęczać — powiedziała właścicielka, wchodząc na taras z kubkiem ciepłej herbaty.

— Taka moja praca.

— Napij się — skierowała naczynie w stronę Sakury. — Dzisiaj jest wyjątkowo chłodno. Wiatr jest dosyć zimny. Najprawdopodobniej przyniesie za kilka dni śnieg.

Uchiha patrzyła na panią Koharu i upiła łyk czarnej herbaty z sokiem malinowym domowej roboty. W końcu poczciwa kobieta zawsze przygotowywała nalewki i soki, które były znane w całej Konosze.

Poczuła jak żółć podchodzi do góry, więc szybko odłożyła kubek. Zapytała właścicielkę o łazienkę, a później zwróciła całe śniadanie. W jednym momencie poczuła się okropnie, choć rano wszystko było w porządku.

— Jedź do domu dziecko — powiedziała właścicielka.

— Pomierzyłam wszystko — odpowiedziała słabo. — Pod koniec tygodnia przyjadę z gotowym projektem.

— Nie śpiesz się. Poczekam ile będzie trzeba.

Sakura wsiadła do samochodu i skierowała się w stronę miasteczka. Nie czuła się najlepiej, jednak nie mogła tak po prostu pójść, położyć się i przespać. To nie było w jej naturze. Ani będąc dzieckiem, ani dorosłą osobą.

Nakręciła pojazd i ruszyła w stronę biura. Wciąż w ustach czuła posmak żółci. Uchyliła tylną szybę i napawała się rześkim powietrzem. Miała czas przed odebraniem córki z przedszkola, więc powinna zdążyć do gabinetu.

W miarę swoich sił, wbiegła po schodach i otworzyła biuro. Kolejny wstrząs przeszedł jej ciało, więc rzuciła się w stronę toalety. Nie przejmowała się tym, że ktoś zobaczy ją w tym stanie, ponieważ wiedziała, że jest w biurze sama. Otworzyła drzwi na szerokość i zwymiotowała do sedesu.



Poranek był ciężki i nic nie zapowiadało, aby było inaczej. Hinata podniosła powieki i zauważyła, że miejsce obok, które powinien zajmować Uzumaki, były puste i chłodne. Najwidoczniej ukochany musiał wstać wcześniej. Pamiętając jego wieczorny stan, Hyuga stwierdziła, że pewnie siedzi w salonie, trzymając się za skronie i popija tabletkę na ból głowy.

Wstała z łóżka i od razu zarzuciła fioletowy szlafrok. Mocniej zawiązała pasek i poprawiła kaptur z tyłu, aby przypadkiem jej nie uwierał. Nogi wsadziła w puchate pantofle i skierowała się do kuchni.

Było zbyt wcześnie jak dla niej i zbyt późno, aby zdążyła do pracy. Całe szczęście, że nie miała rano umówionego spotkania. Inaczej musiałaby się tłumaczyć, dlaczego dłużej zajęło jej ściągnięcie się z łóżka.

Wychodząc z pokoju poczuła zapach świeżo zmielonej kawy i smażonych jajek z bekonem. Najwidoczniej Naruto wciąż był w mieszkaniu.

Wkroczyła do kuchni przystając w progu. Obserwowała półnagiego ukochanego, który sprawnie obracał patelnią.

— Wstałaś? — zapytał, a w jego głosie nie rozpoznała żadnego uczucia.

— Dzień dobry — odpowiedziała.

— Myślałem, że zdążę ze śniadaniem — westchnął i odwrócił kawałek boczku na drugą stronę. — Masz ochotę na jajecznicę?

— Tobie bardziej się przyda.

Naruto wydał z siebie dźwięk, coś pomiędzy westchnieniem a cichym jękiem. Najwyraźniej bolała go głowa, lecz i tak dobrze wyglądał.

— Trochę wczoraj mnie poniosło — zaczął, nie patrząc w stronę kobiety.

— W sumie miałeś rację — podeszła bliżej. — Nie powinnam była w ciebie wątpić. Nie na tym związek polega.

— W sumie to ty miałaś trochę racji. Zachowywałem się okropnie.

Hinata położyła dłoń na ramieniu ukochanego. Chciała mu dodać otuchy i udowodnić, że wcale nie było tak źle. Prócz tego, że miała podejrzenia… Ale to przez ten program. Chciała mu to powiedzieć.

— Było minęło.

Ustami pocałowała jego ramię. Zamknęła oczy, starając się nabrać powietrza. Chciała uspokoić szalejące serce i swoje zdenerwowanie.

— Wczoraj zachowywałem się jak skończony idiota — odwrócił twarz w jej stronę.

— Nie, wcale nie było tak źle. Chyba…

— Prócz tego, że poprosiłem cię o rękę w dość skretyniały sposób, to chyba może nie aż tak.

Hinata otworzyła szerzej oczy. Wczoraj słyszała to pytanie, lecz stwierdziła, że Naruto był nietrzeźwy i to tylko pijacki bełkot. Nie brała na poważnie słów, które wypowiadał. Z resztą, nikt przy zdrowych zmysłach nie poprosiłby kobiety o rękę, będąc całkowicie pijanym. A nawet Uzumaki był na tyle ogarnięty, by tego nie robić.

A jednak.

— Przepraszam cię kochanie — objął ją mocniej w tali, przyciągając do siebie. — Powinienem był lepiej to rozegrać. W sumie od kilku dni nad tym myślałem.

— Naprawde to wszystko przez to jedno pytanie?

Brew Hinaty uniosła się pod wpływem zdziwienia. Uzumaki naprawdę wyglądał słodko, kiedy zawstydzony starał się rozgryźć, jak zadać to pytanie.

— Wiem, że jest już po ptokach i nie będzie efektu wow — zaczął, sięgając po niewielkie pudełeczko, leżące obok na stole.

— Uzumaki, co ty?

— Hinata, czy… Czy ty?

Pokiwała głową nim dokończył pytanie. W przypływie euforii skoczyła w jego stronę i zawiesiła na szyi. Poczuła ulgę, tak wielką, że do oczu momentalnie napłynęły łzy.

Jednak było to nic, w porównaniu z ulgą, którą w końcu mógł pochwalić się Naruto.



Praktycznie nie zmrużył oka. Kiedy czuł obecność Temari, z początku odczuwał pewnego rodzaju ulgę. Aczkolwiek wspomnienie Itō, wciąż nie dawało mu spokoju. Wiedział, że powinien się nie wtrącać. Jednak, przecież tu chodziło o No Sabaku!

Shikamaru popatrzył na śpiącą kobietę. Przytulona do jego torsu, wyglądała uroczo. Całkowicie była pogrążona we śnie. Blond włosy rozłożone w nieładzie leżały na niewielkiej poduszce. Policzki ułożone na jego klatce. Mogła usłyszeć mocne bicie jego serca. Które zawsze było tylko jej wierne.

Choć pewnie No Sabaku uważała inaczej, Shikamaru nie zdradził dziewczyny. Przez dziesięć lat nie związał się z żadną inną, nawet nie szukał. Nie chciał i nie mógł znieść świadomości, że jego pierwsza miłość pozostała w Konoha.

Czuł wstyd i gniew, jednak wiedział, że robi to tylko ze względu na dobro wszystkich — Temari, matki i przyjaciół z paczki. Brał pod uwagę rozgoryczenie a nawet nienawiść, gdy wrócił do miasteczka. Nie mógł też się dziwić. W końcu zniknął bez najmniejszego słowa.

Powoli wyswobodził się, starając nie obudzić No Sabaku. Ubrał bieliznę i spodnie dresowa, a na przez głowę założył dresową bluzę. Nie mógł dłużej pozwolić, aby ten psychopata wykorzystywał innych.

Odpalił w garażu samochód i skierował się w stronę Yugakure. Hidan mieszkał jakąś godzinę drogi z Konohy, więc Nara miał trochę jazdy przed sobą. Spojrzał na tylne siedzenie, by być przekonanym, że to co robi, jest słuszne.

Nie raz zastanawiał się nad swoimi wyborami, lecz im dłużej siedział w tej społeczności, dostrzegał, że nadmierne myślenie jest zbyt kłopotliwe. Zawsze po prostu wykonywał swoją robotę. Bez dodatkowych słów i zbędnych myśli.

Na parcele zajechał po określonym czasie. Nie przejmował się wczesną godziną, wiedział, że Itō jest u siebie. Zaparkował i wszedł przez boczne drzwi. Ze zdziwieniem dostrzegł kilku mężczyzn, którzy w organizacji byli zwykłymi płotkami. Bez pytań, bez zbędnych słów. Mierzyli w jego kierunku, więc obezwładnił ich szybko, skracając męki i ból.

Na piętrze zaatakowało go dwóch znajomych z widzenia. Kisame często żartował, że są to pieski Hidana, ponieważ byli niezwykle lojalni. Nigdy nie odstawali od swego pana, jak nazywali z resztą Itō.

Dał im ostrzeżenie, którego nie posłuchali. Mówił, że chce rozmawiać tylko z Hidanem. Ostrzegał raz i drugi. Jednak przez lata doświadczył, że do takich przemawia tylko język przemocy i dźwięk wystrzału z broni. Oni uwielbiali wręcz przemoc, a sadyzm powodował dziwny rodzaj ekscytacji.

— Czego chcesz? — warknął Hidan, wychodząc z sypiali.

— Zostawisz Konohę w spokoju — rzekł chłodno Nara, mierząc do gangstera.

— Myślisz, że możesz coś mi zrobić?

Itō zaśmiał się, a dźwięk ten brzmiał jak u psychopaty z tych wszystkich beznadziejnych filmów.

— Zgrywasz bohatera, a jesteś wręcz żałosną imitacją żołnierzyka — dodał, a ciemne oczy przejął jakiś rodzaj fascynacji i obłąkania.

— Nie chcę cię więcej widzieć — warknął Shikamaru, wciąż celując w Itō.

To był tylko jeden ruch. Szybki doskok i po chwili Hidan stał obok Shikamaru. Wywiązała się walka, o przetrwanie, honor, o życie. Nara poczuł, jak broń wysuwa mu się z ręki, gdy Itō zablokował jego łokieć. Poczuł dwa kopnięcia w brzuch, lecz skontrował to głową. Przez pięć lat był szkolony, głównie przez samego Nagato, więc z niejednej opresji wychodził. Nie raz miał śmierć przed oczami.

Dwa kopnięcia, jeden cios. Był zbyt zmęczony, lecz nie mógł pozwolić sobie na przegraną. Tutaj już nie chodziło o jego życie.

Odrzucił Itō w stronę łóżka. Szybko dopadł broń, chcąc obronić się przed tym, co Hidan zaplanował. Jednak do końca nie wiedział, który z nich zdążył wcześniej.

Po chwili poczuł krew, a następnie opadł na ziemię.





Od K: Suprajs! Mam nadzieję, że tym rozdziałem poprawie Wam humory lub ich nie pogorszę. Czeka mnie weekend pełen atrakcji, a jesienno-zimowe przeziębienie złapało jak zawsze zatoki. Zapaleniu zatok - nie tęskniłam,

1 komentarz:

  1. oh kurde! W nocy premiera nowego zwiastunu dodatku do cyberka, z rana nowy rozdział, a jutro targi fantastyki. Żyć nie umierać! Chyba nawet piątek w korpo mi nie zepsuje humoru xD

    Kurde walnęłaś z grubej rury w tym rozdziale! Jak dobrze, że Naruto się w końcu ogarnął i cała drama skończyła. Ciężko było patrzeć na to jak się kłócą. Zwłaszcza, że taka milusia z nich para. Przy okazji szacunek za opisanie pijanego Naruto, bo wyszło to bardzo realistycznie xD

    Hehe, Sakura pewnie w ciąży jest, nic dziwnego jak tylko filge z mężem jej w głowie xD Ale mając takiego męża...

    No i na koniec perełka. Co ten Shika? Co tam się wyprawia. SHIKAMARU NIE WAŻ SIĘ UMIERAĆ, bo cię znajdę, tzn. Temari cię znajdzie i dojedzie!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥