niedziela, 16 października 2022

Rozdział 2

 
Duchy zamierzchłych czasów


Temari weszła do gabinetu z głową pełną sprzecznych uczuć. Zawsze była podekscytowana rozpoczynając nowy projekt, lecz tym razem miała dziwne przeczucie. Przyjaciółki były wyjątkowo tajemnicze. Poza tym ich nieschodzący uśmiech dla No Sabaku był czytelnym sygnałem, że coś większego się święci.

Ręką sięgnęła po leżące na kasztanowym biurku zakończone projekty. Myślała, że przez powstałą przerwę zdąży je poskładać i zarchiwizować, lecz umówione spotkanie pokrzyżowało to postanowienie.

Ech westchnęła.

W dłoń pochwyciła notes i przepisała adres z telefonu. Znała tą kawiarnie. Przygryzła wargę, ponieważ miejsce wiązało jej się ze wspomnieniami. Przejechała palcem po mapie, jakby ten gest był swego rodzaju czułością. Po chwili zamknęła oczy. Wspomnienia były w niej wciąż żywe, choć starała się im przeciwstawić i zaprzeczyć. Na daremno.

Samochodem dojechała na wskazane przez klienta miejsce. Musiał znać się na miasteczku. Temari wątpiła by nowa osoba znała urokliwą kawiarenkę na uboczu. Wyciągnęła teczkę z tylnego siedzenia i schowała do aktówki. Poprawiła raz jeszcze kucyki i spojrzała w lusterko. Wyglądała dobrze. Czarny żakiet przylegał do ciała, lecz zostawiła go odpięty. Pod spodem miała białą koszulę, której rękawy sięgały poza marynarkę. Raz jeszcze poprawiła dłońmi materiał, aby pozbyć się niepotrzebnych zagięć i wyszła na umówione spotkanie.

Do kawiarni weszła pewnym krokiem. Jak zawsze w powietrzu poczuła aromat świeżo palonej kawy. Woń pieściła jej nozdrza, kiedy skierowała twarz do góry. Zawsze tak robiła w tym miejscu.

Po chwili rozejrzała się po lokalu. Od razu usłyszała głos znajomego starca, właściciela tego przybytku.

 To co zawsze Temari? — Uśmiechnął się pogodnie.

— Nie, dziękuję panie Yoto. Dzisiaj przybywam w sprawach służbowych — odpowiedziała spokojnie podnosząc dłoń do góry.

— Na moją brodę, dzisiejszy dzień to chyba powrót do przeszłości — wtrąciła Joko, wnuczka właściciela. Stała obok No Sabaku. — Nie często można was znowu zobaczyć.

— O co ci chodzi Joko?

— No wiesz, Shikamaru też tutaj jest — wyszeptała z ekscytacją w głosie.

Temari rozszerzyła oczy, jakby nie mogła uwierzyć w słowa kobiety. Z początku myślała, że się przesłyszała i to wszystko nie może okazać się prawdą. Wtedy doszedł do niej sens słów wypowiedzianych przez Sakurę.

Nie pozabijajcie się od razu.

Rozejrzała się po lokalu, a od razu go ujrzała. Siedział tyłem do niej, lekko przygarbiony. Zawsze sprawiał wrażenie znudzonego życiem, jednak teraz jego włosy wydawały się dłuższe, spięte jak zawsze. Opadały na ramiona.

Temari przełknęła ślinę. Wpatrywała się dłuższą chwilę w mężczyznę. Tego, który odszedł bez żadnego słowa pożegnania. Ukochanego, który zostawił ją i znikł na te kilka długich i ciężkich dla No Sabaku lat. Na dziesięć, jebanych lat.

A teraz powrócił do miasteczka. Niczym nieproszony gość i najbardziej wyczekiwany uczestnik zgromadzenia. Jednak najbardziej w tym wszystkim Temari zabolało, że wiedzieli o tym wszyscy, tylko nie ona.

Na wspomnienie wszystkich chwil, tych dobry i złych, zaczęła krew buzować w jej żyłach. Czuła przyspieszony puls i chęć pozbawienia życia, zdradzieckiego gnojka, jakim zazwyczaj opisywała ukochanego, po jego nagłym zniknięciu.

I w tamtym momencie zamarła, kiedy brązowe tęczówki skierowały się w jej stronę. Ich piwny odcień, przyjął ciemniejszą barwę, jakby sam właściciel był zdenerwowany. Otworzył usta, by od razu je zamknąć. Powtórzył tą czynność parę razy, a gdy Temari chciała odwrócić się i wyjść, po prostu złapał jej nadgarstek.

— To ty kontaktowałeś się z Sakurą? — wycedziła przez zęby, starając się nie rozpłakać.

— Myślałem, że…

— Że się nie dowiem, o twoim powrocie?!

Nadgarstek, który przez chwilę był w jego dłoni, wyrwał się za sprawą mocnego pociągnięcia. No Sabaku była wciąż zła, a Shikamaru nie wiedział od czego powinien tak właściwie zacząć.

— Możemy usiąść? — powiedział beznamiętnie.

Bez słowa odpowiedzi, Temari opadła na krzesło. Nie chciała przebywać w tym lokalu. Jednak nie przez wzgląd na tą obłędną i intensywną kawę, jaką tu serwowali, a obecność ex chłopaka, który doprowadził ją do miesięcy załamania nerwowego i depresji.

— Myślałem, że spotkam się tutaj z Sakurą.

— Uchiha musiała odebrać dziecko z przedszkola — mruknęła rzeczowo, zakładając ręce na krzyż.

— A więc z Sasuke stworzyli rodzinę… — Shikamaru przerwał i uśmiechnął się delikatnie, jakby do siebie.

— Do rzeczy Nara, nie mam czasu.

Temari nie chciała spędzić popołudnia na rozmowy o czymś, czego nie udało im się stworzyć, ani nie będzie im dane razem przeżyć. Nie raz zazdrościła przyjaciółce szczerej miłości i zbywała, gdy ta starała się pomóc w ułożeniu życia.

— Nie wiedziałem też, że razem pracujecie.

— Założyłyśmy biuro. Oprócz naszej dwójki jest też Hinata. Z chęcią jedna i druga ci pomogą, więc chyba powinnam już pójść.

No Sabaku pochwyciła aktówkę, po czym chciała wstać od stolika. Nie miała najmniejszej ochoty tkwić tutaj, zwłaszcza z Shikamaru. Postanowiła, że wróci do biura i zamroduje Sakurę.

— Temari! — szybko chwycił jej nadgarstek, tym razem sprawiając, że nie mogła go wyrwać. — Proszę, porozmawiajmy.

— Shikamaru Nara o coś prosi? — zakpiła. — Nie, ty nigdy nie prosisz. Ty stawiasz na swoim i tyle w temacie rozmowy.

— Proszę — powtórzył spokojniej. — Tylko mnie wysłuchaj.

— Nie mam czasu słuchać twoich kocopołów o tym, dlaczego zostawiłeś mnie tamtego dnia. Nie jestem już tą samą osobą…

— Nie będziemy wracać do przeszłości! — przerwał i pociągnął architekt do stolika. — Chcę tylko zlecić wam odbudowę posiadłości. Przysięgam, że nie będę wracał do nas, ani tłumaczył ci wszystko, kolejny raz sprawiając ból. Po wszystkim też wyjadę i już więcej się do ciebie nie zbliżę.

— Obiecujesz?

— Obiecuję.

Temari westchnęła ciężko. Wciąż nie podobał jej się pomóc współpracy z byłym ukochanym. Lecz skoro obiecał nie wracać, mogła skusić się na tą robotę. Zwłaszcza, że jej grafik świecił pustkami, tak jak lodówka stojąca pod oknem.

— Dobra zastanowię się — powiedziała chłodno. — Ale ostrzegam, że nie liczę zbyt mało za projekt.

— Zgodzę się na każdą cenę, zależy tylko mi na czasie.

No Sabaku spojrzała raz jeszcze w brązowe oczy, które tym razem przyjęły odcień głębokiej rtęci. Wydawało się, że Shikamaru odetchnął z ulgą.

— Zastanowię się i dam wieczorem znać.

— Dziękuję.

Temari wstała od stolika i pewnym krokiem wyszła w kierunku drzwi. Pomachała na dowiedzenia właścicielowi i przekroczyła próg. Uliczka była pusta, więc znikając z zasięgu wzroku klientów kawiarenki, mogła wreszcie pokazać swoją prawdziwą twarz. A po bladym policzku, spłynęła samotna łza.



Przekraczając próg biura architektonicznego, trzasnęła drzwiami. Było już po godzinach przyjęć i doskonale zdawała sobie sprawę, że nie spotka w nim żadnego z klientów. Kiedy ujrzała Hinatę, Hyuga wzdrygła się i odwróciła. Chciała uciec.

— Nie tak prędko Hyuga! — krzyknęła No Sabaku przystając koło kącika socjalnego.

— Temari, wró-wróciłaś już? — wyszeptała w odpowiedzi niepewnie.

— Doskonale wiedziałaś, kto jest tym klientem. Obie wiedziałyście!

— No ale jeszcze żyjesz, więc albo…

— Nara jeszcze żyje — wtrąciła. — Jednak mam mieszane uczucia w stosunku do was. Razem z Uchiha wiedziałyście, że on jest w mieście.

— Nie wiedziałam! Sakura powiedziała tylko, że ma do niej sprawę. To wszystko wydarzyło się tak nagle.

— Co się wydarzyło nagle? — rzekła Sakura, wchodząc przez główne drzwi.

— Zabiję cię Uchiha!

Temari ruszyła w stronę przyjaciółki, która zdezorientowana zaczynała kierować się w stronę swojego gabinetu. Doskonale wiedziała, że No Sabaku jest groźna, zwłaszcza zła. A pojawienie się Shikamaru jeszcze bardziej musiało ją podrażnić.

— Przecież nic takiego nie zrobiłam.

— Celowo mnie tam wysłałaś!

— Nie miałam wyjścia — powiedziała ze strachem. — Sasuke teraz siedzi przy łóżku Sarady. Norowirusy, ale musiałam po nią jechać.

— Masz szczęście, że masz ich.

— Proszę Temari, nie dramatyzuj. Doskonale znasz Shikamaru, lepiej niż my wszyscy…

— Nie wspominaj mi o tym zdradzieckim dupku!

— A jednak jesteś tutaj — rzekła Uchiha odkładając torebkę na blat. — Chyba go nie zabiłaś?

— Miałam ochotę to zrobić! — Temari opadła na krzesło naprzeciw biurka. Patrzyła jak Sakura wyciąga katalog roślin ‘22 i otwiera go mniej więcej w połowie.

— A jednak się powstrzymałaś.

— Chce zrobić remont posesji. Głupiec by nie skorzystał. Przecież ten dwór jest niczym mały pałac…

— Myślę, że masz słabość do tego miejsca — Sakura oparła dłonie na blacie biurka i pochyliła do przodu z nieukrywanym rozbawieniem.

— To nie tak!

— Czyżby?

Temari założyła ręce na krzyż i nadęła policzki. Uchiha się z niej nabijała! Co prawda z tamtym miejscem wiążą się kolejne wspomnienia: pierwszy pocałunek, pierwszy stosunek i pierwsza miłość. Shikamaru uczył ją grać na pianinie w pokoju kominkowym i pokazywał konstelacje niebieskie przez teleskop na zachodnim balkonie. Miała sentyment do dworu, jednak nie była na tyle głupia, aby wejść tam podczas jego nieobecności.

— Myślę, że powinnaś przyjąć tą ofertę — Hinata poklepała po ramieniu przyjaciółkę. Weszła przez otwarte drzwi.

— Nikt nie zna tego miejsca tak jak ty. Uwielbiałaś jego klimat. Poza tym zachowasz jego charakter… — Uchiha uśmiechnęła się pogodnie.

— No dobrze, dobrze — Temari uniosła ręce w ramach kapitulacji. — Jednak powiedziałam, że nie będzie go to tanio kosztować.

— I bardzo dobrze! — Hyuga przytuliła No Sabaku. — Ale odpalisz trochę?

— Wy podstępne hieny — zażartowała. — Myślę, że wystarczy i dla was.

— Na co czekasz? Dzwoń do niego!

Temari popatrzyła na Sakurę, która podeszła bliżej. Wręczyła kartkę z numerem i popatrzyła na przyjaciółkę. Coś w spojrzeniu szmaragdowych oczu było przekonywujące. Westchnęła.

Wyszła z pomieszczenia i skierowała się w stronę swojego gabinetu. Nie miała zbyt wiele do przejścia, ponieważ znajdował się za ścianą. Z początku Temari pewnie wybrała numer. Jednak z każdym kolejnym sygnałem czuła, że ręce zaczynają jej się trząść.

Słucham?

— Zgoda, podejmę się tego projektu — powiedziała na wdechu. Starała się brzmieć, jakby pozbawiona emocji.

Dziękuję.

— Tak jak powiedziałam, liczę sobie więcej niż inne biura. W poniedziałek widzimy się na posesji.

Dlaczego tak późno?

— Ponieważ mam inne zobowiązania z których nie muszę ci się spowiadać.

Dobrze, poniedziałek.

 — Dziewiąta — rzekła i rozłączyła się, nie pozwalając, aby Nara przypadkiem znowu coś powiedział. Nie chciała słyszeć jego głosu, a raczej starała sobie to wmówić. Przez te cholerne dziesięć lat zbyt dużo się nacierpiała, a głos tylko przypominał o wszystkim.

Choć zdawała sobie sprawę z konsekwencji powrotu byłego, potrzebowała tych pieniędzy. Nie mogła zawieść.





Od K: Mam nadzieję, że długość rozdziału zrekompensuje Wam czas oczekiwania. ^^.


2 komentarze:

  1. Ooooo podoba mi się!
    Co ten Shika narozrabiał to ja nawet nie. Mam nadzieję, że cofniesz nas trochę w przeszłość wyjaśniając co dokładnie się zdarzyło i czemu najwspanialszy facet z Naruto rzucił dziewczyne i wyjechał bez słowa.
    Intryguje mnie ten pomysł. Jest bardzo odświeżający w przypadku tej pary. Takie zachowania i dramaty zdecydowanie bardzej kojarzą mi się z SasuSaku przez co jeszcze lepiej mi się czyta.
    Czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. On ją zostawił? No to teraz sprawiłaś, że chcę szybko przeczytać kolejną część i oczywiście to zrobię! Cieszę się, że zrobiłaś z nich dojrzałych bohaterów, ostatnio takich uwielbiam najbardziej. Pomimo tego, że się nie cierpią, może będą w stanie współpracować ♥ A no i oczywiście najważniejsze w tym wszystkim są? ... pieniądze, haha!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥